Nie jest to w żadnym razie powód do nie pokoju. Zauważmy, że mowa o linii opartej o lokalne dołki, która ma swój początek w pierwszych dniach lipca. Jest to linia stroma, a więc z niewielką szansą na trwałość. Musiało dojść do jej naruszenia, a pewnie i przełamania dość szybko. Dwa tygodnie wzrostu w takim tempie, to i tak całkiem niezły wynik. Pozytywnym faktem jest zapewne to, że spadek cen, który naruszył linię, jest mizerny i rachityczny. Nie jest to poważny atak podaży. W związku z tym, wnioski dotyczące tego sygnału nie są przesadnie pesymistyczne. Mamy bowiem faktycznie do czynienia z relatywnie płytką korektą, a zatem można spodziewać się, że rynek będzie jeszcze próbował wzrostu. Pierwszym oporem w takim wypadku będzie wspomniana linia, ale już działająca jako bariera dla kupujących. W interesie tychże będzie teraz przeciąganie momentu wznowienia zwyżki, by linia ta wzrosła możliwie wysoko. Jej nachylenie działa na korzyść byków.

Niedźwiedziom w ostatnim czasie się nie wiedzie, ale wciąż mogą argumentować, że aktualne ruchy na rynku to tylko ruch wtórny po przecenie z końca czerwca. Ta przecena przecież nadal nie jest zanegowana. To jest fakt, ale nie zmienia to tego, że popyt w krótkim terminie wciąż prowadzi i póki ceny trzymają się nad wsparcie, negacja wspomnianej przeceny jest w zasięgu kupujących.