Ta pozostaje umiarkowanie optymistyczna. Wprawdzie popyt nie pokazuje wiele, by przekonać do siebie pozostałych graczy, ale wciąż na korzyść zwyżki cen przemawiają nastroje. Wskaźnik je obrazujący od dwóch tygodni był ujemny. Wkrótce poznamy nową wartość. W gruncie rzeczy nie ma powodu, by zakładać, że doszło tu do znaczącej zmiany. Nie było impulsu, który miałby skłaniać do transferu byków do niedźwiedzi, lub na odwrót. Technicznie czekamy na wyraźniejsze wyjście nad poziom szczytu z 22 września. Dotychczasowe próby nie przyniosły rezultatu. Stawką się ruch przynajmniej o kilkadziesiąt punktów. Na razie apetyty nie powinny być zbyt mocno rozbudzane. W obecnym stanie nie należy zbyt wiele oczekiwać. To nie jest okres tłusty dla daytraderów.

Po południu opublikowana została wartość dynamiki cen na poziomie konsumentów w ujęciu bazowym, a więc bez uwzględnienia zmian cen żywności i energii. Oczekiwano, że po sierpniowym odczycie na poziomie -0,4 proc. skala bazowej deflacji skurczy się o połowę do -0,2 proc. Tymczasem deflacja bazowa pozostała taka sama – ceny spadały w tempie 0,4 proc. r/r. To tylko potwierdza, że mamy do czynienia wciąż z brakiem napięć inflacyjnych. Deflacja konsumencka się kurczy, ale powoli. Prognozy sugerujące przyszłoroczny termin podwyżki stóp procentowych poddawane są próbie. Rynek terminowy już od jakiegoś czas powątpiewa w to, że stopy wzrosną w ciągu najbliższych dwóch lat.