Indeks nie poddaje się nastrojom światowym i chadza własnymi ścieżkami, które nie są usłane różami. Przyglądając się wydarzeniom na rynku, trudno z siebie wykrzesać optymizm, co zapewne jest przyczyną, dla której wciąż niski jest ankietowy wskaźnik. Poniedziałkowe notowania rozpoczęły się od spadków, a tym samym znaleźliśmy się na poziomie wsparcia. Okolica 1700 pkt. już dwukrotnie zatrzymywała ceny, ale nie było to podwaliną pod znaczący ruch rynku. Dwukrotnie zwyżka zatrzymywała się ledwie kilkadziesiąt punktów nad wsparciem. Jasne jest, że takie zachowanie rynku, gdy równocześnie inne parkiety poddają się większym zwyżkom, nie wzbudza chęci do angażowania się po długiej stronie. Ba, jest całkiem prawdopodobne, że zanim pojawi się wzrost cen, ceny wyjdą, choćby tylko chwilowo, pod poziom wsparcia. Niemniej podtrzymuję wcześniejsze przypuszczenie, że ewentualne spadki nie powinny być zbyt głębokie.
Bez reakcji zostały przyjęte dane o aktywności przemysłu w rejonie Nowego Jorku. Wskaźnik NY Empire State miał wzrosnąć z -2 do 1 pkt., a tymczasem zanotował spadek do -6,8. Takie zmiany, to dla tego wskaźnika zupełnie normalne, ale mimo wszystko można tu mówić o pewnym rozczarowaniu. Bierność rynku amerykańskiego po danych tłumaczyć można oczekiwaniem na dane o produkcji przemysłowej. Co do produkcji, to również nie było się czym zachwycać. Pojawiła się wprawdzie poprawa względem poprzedniego miesiąca, ale mniejsza niż się spodziewano. Rynek uznał jednak, że ta różnica jest zbyt mała, a tym samym nie wpływa na postrzeganie gospodarki, a pośrednio szans na podwyżkę stóp procentowych.