Postępujące umocnienie dolara nadal nie służy posiadaczom kruszcu – w minionym tygodniu amerykańska waluta zyskała ponad 2 proc. Czy wzrost na dolarze, a co za tym idzie – gorsza kondycja złota, mają swój kres? Głos w tej sprawie postanowił zabrać Credit Suisse.
Ostatnie spadki ceny kruszcu wyznaczyły „bardziej atrakcyjny punkt wejścia" – napisali analitycy Credit Suisse. Ich zdaniem były efektem kilku czynników: mocniejszego dolara, nadchodzącej podwyżki stóp procentowych w USA oraz kryzysu w kampanii Donalda Trumpa. Zwrócili też uwagę, że spadki były efektem wyprzedaży kontraktów na metal, czyli tzw. papierowego złota. W tym samym czasie zakupy fizycznego metalu przez fundusze typu ETF wzrosły. To dlatego złoto powinno przetrwać kryzys i utrzymać poziom powyżej 1200 dolarów za uncję.
Co będzie dalej? Analitycy są optymistyczni. Przede wszystkim przewidują, że Fed zdecyduje się na kolejną podwyżkę dopiero w maju. Prognoza zakłada, że po grudniowym posiedzeniu cena złota wzrośnie i osiągnie 1325 dolarów na koniec roku. Co więcej, pod koniec pierwszego kwartału przyszłego roku złoto ma osiągnąć pułap 1450 dolarów. Momentami w 2017 roku złoto może dobijać nawet do 1500 dolarów za uncję, jednak ostateczna prognoza na grudzień 2017 roku to 1400 dolarów za uncję.
Dobra jest również prognoza dla srebra. Bank oczekuje, że ten rok zakończy się dla kruszcu z ceną w pobliżu 18 dolarów za uncję oraz 19,2 dolara na koniec pierwszego kwartału przyszłego roku.
Jak ocenić tę analizę? Ostatnio Credit Suisse nie prognozował niestety zbyt trafnie. Jeszcze w sierpniu analitycy tego banku pisali, że na koniec 2016 roku uncja osiągnie 1475 dolarów. Wtedy wydawało się to całkiem prawdopodobne, bo cena znajdowała się na pułapie około 1360 dolarów. Dzisiaj jesteśmy 100 dolarów niżej, więc analitycy musieli zrewidować swoje prognozy.