Złoto jest postrzegane jako instrument na ciężkie czasy, opierający się inflacji. W okresie zawirowań na rynkach finansowych i spadkach na giełdach zainteresowanie kruszcem, jako formą bezpiecznego ulokowania kapitału, rośnie. Analitycy są zgodni, że zakup złota nie jest inwestycją, która ma przynieść zysk w krótkim terminie.
– Złoto w portfelu inwestora pełni zupełnie inną rolę, to „polisa autocasco" na wypadek skokowego wzrostu inflacji, upadku systemu pieniądza fiducjarnego (waluta niemająca oparcia w dobrach materialnych – red.), nagłych przewrotów politycznych, wojen i innych nieszczęść, także o gospodarczym charakterze – tłumaczy Emil Szweda, analityk Open Finance. – Na wydatek na taką polisę proponuję więc przeznaczyć tyle, ile płaci się za autocasco – czyli 3–5 proc. wartości posiadanego portfela. Tak naprawdę nikt nie chce korzystać z owoców polisy autocasco, czy polisy na życie, więc i w przypadku złota inwestorzy powinni mieć raczej nadzieję, że na złocie stracą, niż że skorzystają z ochrony, jaką jego posiadanie, ale tylko w formie?fizycznej, daje – podsumowuje.
Złoto prawdziwe...
Inwestycja w złoto może polegać na zakupie kruszcu w fizycznej postaci lub instrumentów w pełni lub w pewnym stopniu powiązanych z jego wyceną. Podstawowym odnośnikiem jest kurs złota w Londynie.
W ciągu ostatnich 12 miesięcy kurs złota wzrósł o 0,2 proc., do 1,54 tys. USD za uncję. Jednak licząc w naszej walucie, notowania poszły w górę o 29 proc., do 5,5 tys. zł. W tym czasie WIG, szeroki indeks warszawskiej giełdy, stracił 25 proc.
Złoto inwestycyjne ma postać sztabek lub monet bulionowych: to bardziej elegancka forma sztab, o wartości tych monet decyduje bowiem waga. Biżuteria raczej nie nadaje się do celów inwestycyjnych. – Na cenę wyrobów jubilerskich składa się kruszec, ale także praca sztukmistrza, podatek VAT, marża sklepu itd. Kupiony u jubilera złoty łańcuszek traci 70 proc. wartości w lombardzie naprzeciwko. Nie przechowuje więc wartości – mówi Szweda. – Z kolei w przypadku monet kolekcjonerskich sam metal stanowi tylko ułamek ich wartości. Brak znajomości rynku rodzi ryzyko przepłacenia, a niska płynność rynku nie gwarantuje korzystnej sprzedaży w sytuacji przymusowej – dodaje.