Którą metodę analityczną powinien wybrać początkujący inwestor

Dzisiejszym artykułem kończymy cykl porad dla młodych adeptów giełdowego rzemiosła. Opisujemy podstawy AT i AF i przepytujemy Piotra Neidka, anlityka DM mBanku.

Publikacja: 09.06.2017 08:49

Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku

Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku

Foto: Archiwum

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na tytułowe pytanie. Powszechnie uważa się, że w krótkoterminowym inwestowaniu lepiej działa analiza techniczna (AT), z kolei w długoterminowym horyzoncie lepsza jest znajomość fundamentów (AF). Dobrym wyjściem, o czym wspominał w tym miejscu dwa tygodnie temu prof. Borowski, jest zapoznanie się z obydwoma podejściami. Dlatego właśnie postaramy się przybliżyć podstawy obu metod.

Czytanie wykresów

Wielu ludzi niesłusznie oczekuje od analizy technicznej prognostycznych właściwości. Gdyby faktycznie miała ona zdolności wróżki, najlepsi traderzy na świecie nie osiągaliby odsetka udanych transakcji na średnim poziomie od 35 do 50 proc., a przynajmniej 75 proc. Zadaniem analizy technicznej jest obiektywna ocena rynkowej sytuacji. Używając wskaźników opartych na statystycznych zależnościach kursów albo technik price action (analiza samego wykresu ceny), można zminimalizować własne interpretacje, które często są efektem emocji lub poszukiwania na siłę potwierdzenia swoich decyzji. Technik traktuje wykres tak, jak lekarz traktuje zdjęcie RTG: patrzy, stawia rynkową diagnozę, dopasowuje narzędzia analityczne i planuje transakcję. Pokrótce wygląda to tak, że na wstępie rozpoznajemy trend w preferowanym przez nas interwale czasowym oraz w ujęciu szerszym, by dokładnie ocenić położenie ceny. Rozpoznanie trendu pozwala na dobór narzędzi, które będą generować sygnały kupna i sprzedaży. Inne techniki służą do gry na rynku poruszającym się horyzontalnie (np. oscylatory RSI i Stochastic), a inne w momencie kiedy obserwujemy wyraźny trend wzrostowy lub spadkowy (np. średnie kroczące, linie trendu). Kolejnym krokiem jest określenie linii obrony, czyli ustalenie, kiedy w razie złego rozwoju sytuacji uciekniemy z rynku. Dzięki temu będziemy zawsze wiedzieli, ile w danej transakcji można stracić. Do tego celu mogą posłużyć wstęgi Bollingera, zniesienia Fibonacciego, poziomy wykupienia i wyprzedania. Paleta narzędzi jest bardzo szeroka. Warto jednak dążyć do prostoty przy stawianiu diagnoz. Nie szukać na siłę skomplikowanych narzędzi. Nie ma badań, które potwierdziłyby, że metody, które zrozumie tylko profesor matematyki, są lepsze niż proste przecięcia średnich czy wybicia z kanałów. Wybór narzędzi i ocena rynku na ich podstawie jest podstawą do stworzenia strategii inwestycyjnej. Jeśli dołożymy do tego metody zarządzania kapitałem oraz wskaźniki nadzorujące efektywność naszej strategii, będziemy mieli kompletny system, który nie tylko ułatwi nam zdyscyplinowanie, ale ograniczy stres i niepotrzebne emocje.

Sytuacja spółki

Analiza fundamentalna jest jeszcze bardziej usystematyzowana niż techniczna. Podręcznikowo składa się z pięciu etapów. Pierwszy to ocena sytuacji makroekonomicznej, a więc spojrzenie na otoczenie spółki z szerokiej perspektywy. To tutaj pod lupę bierze się wskaźniki typu PKB, PMI, CPI, a także dane o produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej czy chociażby sytuację polityczną w danym kraju. Drugi etap to analiza sektorowa, a więc ocena atrakcyjności danej branży. Uwzględnić należy tutaj m.in. poziom konkurencji, cykl życia sektora, poziomy i trendy w marżach zysku, stabilność i perspektywy wzrostu popytu, siłę dostawców i uzależnienie sektora od cen surowców oraz poziom ekspozycji na ryzyko polityczno-regulacyjne. Warto brać poprawkę na fazę cyklu koniunkturalnego, w którym znajduje się obecnie gospodarka oraz na wskaźniki zagregowane, np. C/Z dla branży w porównaniu z C/Z dla całego rynku. Kolejnym etapem AF jest wybór konkretnej spółki i jej ocena pod kątem czynników niezwiązanych bezpośrednio z finansami firmy (analiza sytuacyjna). Mowa tu na przykład o jakości kadry zarządzającej czy możliwości ekspansji produktowej. W książce „Inwestycje", autorstwa Teresy Jajugi i Krzysztofa Jajugi, wyróżnionych zostało osiem etapów oceny sytuacyjnej, z którymi warto się zapoznać.

Przedostatni etap AF to analiza finansowa, czyli sprawdzenie efektywności i sprawności działania spółki oraz określenie stanu jej finansów i zdolności generowania nadwyżek finansowych. Jest ona przeprowadzana na podstawie sprawozdań finansowych, które giełdowe spółki publikują co kwartał. I na koniec pozostaje już wycena firmy, a więc obliczenie aktualnej wartości posiadanych papierów, tak by można było stwierdzić, czy są niedowartościowane lub przewartościowane w relacji do wyceny rynkowej (z wyjątkiem IPO, gdy papiery nie są jeszcze w obrocie i nie można dokonać porównania). Do tego celu służą odpowiednie modele matematyczne, bazujące przykładowo na zdyskontowanych przepływach pieniężnych lub oczekiwanym strumieniu przyszłych dywidend.

[email protected]

Pytania do... Piotra Neidka, analityka technicznego DM mBanku

Jakich rad udzieliłby pan młodemu inwestorowi, które dopiero stawia pierwsze kroki na giełdowym parkiecie?

Powinien on pamiętać, że aby coś zyskać, należy wpierw coś stracić. Niekoniecznie chodzi tu tylko o pieniądze, ale także o czas poświęcony na zdobycie doświadczenia wymaganego do bezpiecznego poruszania się po rynkach finansowych. Pierwsze pytanie, jakie powinien zadać sobie początkujący inwestor, powinno dotyczyć tego, czy potrafi on zamrozić swój kapitał na okres dłuższy niż planowany. Środki finansowe przeznaczone na inwestycje powinny pochodzić ze środków własnych, czyli ani kredyt bankowy, ani zaciągnięcie zobowiązania u kolegi czy pożyczka od babci nie wchodzi w rachubę. Kapitał przeznaczony na grę na giełdzie powinien być kapitałem bezterminowym, tzn. nie można z góry określać terminu, na jaki zamrozi się gotówkę. Jeżeli chcemy jedynie przez kilka miesięcy pobawić się oszczędnościami, aby je szybko pomnożyć tuż przed planowanym w życiu dużym wydatkiem (np. zakup mieszkania, samochodu, kosztowna wycieczka, pierścionek zaręczynowy), to rynek kapitałowy nie jest tym miejscem, na który powinny trafić nasze środki finansowe.

A więc należy się oswoić z długim terminem i inwestować tylko własne pieniądze. Jeśli ktoś spełnia te dwa kryteria, to jak powinien zacząć kupowanie akcji?

Kiedy już pokonamy pierwsze mentalne bariery, wówczas przychodzi moment na to, aby wybrać akwen, po którym chcemy surfować. Niestety, nie istnieje coś takiego jak bezpieczne miejsce na rynkach finansowych, gdyż nawet rynki obligacji mogą przynieść inwestorom duże straty. Obecnie trwa hossa na rynkach akcji, a wyceny wielu polskich spółek, zarówno tych największych jak i małych, są na atrakcyjnych poziomach. Niezrozumiała byłaby decyzja o rozpoczęciu nauki pływania gdzieś indziej (np. na rynku forex), a nie na naszej rodzimej giełdzie (czyli GPW), gdzie panuje pełna przejrzystość transakcji, a bezpieczeństwo graczy jest najważniejsze. Niski próg wejścia, bardzo niskie prowizje oraz zadowalająca płynność wielu instrumentów sprawiają, że każdy nowicjusz powinien poczuć wiatr w spekulacyjnych żaglach.

Startujemy od akcji czy od razu czegoś bardziej emocjonującego w stylu kontraktów terminowych na WIG20?

Ważne jest, aby za wcześnie nie wypływać na głębokie wody, na których pełno jest rekinów z sekcji derywatów. Wprawdzie instrumenty pochodne są wygodną formą gry na giełdzie, jednakże otwarcie pozycji futures powinno być poprzedzone doświadczeniem w akcjach. Już za kilkaset złotych można efektownie pobawić się w kupno i sprzedaż akcji, które w ciągu kilku dni są w stanie zyskać na wartości więcej niż jest to możliwe przez cały rok na lokacie bankowej. Kiedy już nabędzie się inwestycyjną wprawę i pozna się możliwości, jakie niesie system giełdowy, będzie można zastosować bardziej złożone strategie, jak np. hedging czy arbitraż. Po kilku tygodniach czy miesiącach wypłynięcie na szersze wody jest wręcz wskazane, a to, czy uda się przetrwać na pokładzie podczas najbardziej wzburzonych okresów, zależy od tego, w jaki sposób prowadzone jest zarządzanie portfelem.

Dochodzimy więc do sedna, a więc do tematu odpowiedniego rozdysponowania pieniędzy w portfelu inwestycyjnym. Jak podejść do tej kwestii?

Kluczową zasadą jest to, aby co najmniej 50 proc. środków finansowych stanowiła gotówka, a wskaźnik koncentracji (zaangażowania kapitału w jedną spółkę) nie przekraczał 10 proc. I kiedy już spełni się wszystkie stawiane początkującym inwestorom wymagania, pozostaje jeszcze wybrać metodę, w ramach której będziemy analizować rynki finansowe.

Odwieczny dylemat: analiza techniczna czy fundamentalna.

Niestety analiza techniczna jest błędnie wybierana przez tych, którzy chcą na własną rękę szybko znaleźć okazje inwestycyjne na rynku. Analiza techniczna wydaje się być intuicyjna i prosta w stosowaniu, jednakże, aby można było ją efektywnie stosować, wpierw należy dobrze poznać przeciwnika, z którym będziemy musieli się zmierzyć w giełdowej potyczce. I nadchodzi właśnie oto ten moment, w którym należy uzmysłowić sobie, że akcje, podobnie jak karty w pokerze, stanowią jedynie środek, za pomocą którego prowadzi się grę z przeciwnikiem. O ile jednak przy stole wiadomo, z kim mamy do czynienia, o tyle przy komputerze druga strona transakcji jest incognito.

Inwestycje
Dorota Sierakowska, DM BOŚ: Złoto z perspektywą na kolejne rekordy
Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Inwestycje
Czy warto pozbywać się akcji w maju?
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego