Najbliższe NWZA Zakładów Mięsnych Herman zwołane na 12 grudnia ma decydować o dalszym istnieniu spółki. Zarząd jest przekonany, że uda się przezwyciężyć problemy, co wynika z projektów uchwał. Jak ocenia pan szansę na takie rozwiązanie?
Jestem dobrej myśli. Moim zdaniem szanse na to, że spółka przetrwa, wynoszą 90 proc. Akcjonariusze poznali plan naprawczy przygotowany przez nowy zarząd i udzielili spółce leasingu zwrotnego na kwotę 1,5 mln zł. Jest to zastrzyk gotówki, która pójdzie na redukcję zadłużenia i bieżącą działalność. Dlatego zagrożenie, że udziałowcy będą głosować za likwidacją spółki, praktycznie nie istnieje. Gorzej wygląda sytuacja z wierzycielami. Co prawda robimy wszystko, żeby nie złożyli wniosku o ogłoszenie upadłości zakładów, tzn. negocjujemy, by rozłożyli obecny dług na raty i sprzedawali surowiec na kredyt kupiecki, ale zawsze pozostaje cień niebezpieczeństwa, że ktoś straci cierpliwość.
Jakie jest zadłużenie spółki i kim są wierzyciele?
Na koniec września Herman miał 14–15 mln zł długu, głównie u dostawców. Wierzytelności w stosunku do poszczególnych kontrahentów wahają się od 50 tys. do 1 mln zł. U sześciu głównych wierzycieli mamy dług przekraczający kwotę 200 tys. zł.
To z tymi największymi jest problem?