Kurs akcji CCC spadał w poniedziałek nawet o ponad 5 proc., do 193 zł, po tym gdy w piątek wieczorem obuwnicza grupa z siedzibą w Polkowicach ogłosiła wezwanie na akcje Gino Rossi.
Wobec skali biznesu CCC wydatek, jaki firma założona przez Dariusza Miłka poniesie na przejęcie Gino Rossi, właściciela znanej marki, sieci sklepów, fabryk obuwia i toreb, nie jest pokaźny. Zmieści się w około 100 mln zł – 27 mln zł za akcje, 70 mln zł za dług.
Być może chodzi o to, że CCC nie miało wyjścia. Najpierw we wrześniu podpisało z Gino Rossi umowę o współpracy, licząc, że partner wyprodukuje część asortymentu na kolejny rok, a potem 21 listopada dostało od Gino pismo z informacją, że firmie tej grozi bankructwo i prosi o finansowe wsparcie. Ponadto, ratując Gino, polkowicka grupa ratuje też część przychodów swojej spółki zależnej eobuwie.pl, które szykuje do debiutu na warszawskiej giełdzie.
Sylwia Jaśkiewicz, analityk Domu Maklerskiego BOŚ, zwraca uwagę, że nie jest to pierwsze przejęcie realizowane w tym roku przez CCC. Grupa kupiła m.in. szwajcarską sieć sklepów Karl Voegele oraz 30,5 proc. udziałów w niemieckim HR Group.