Problemy z terminowymi dostawami towarów z Azji i wzrost kosztów transportu, niekorzystne kursy walut, obawy, że konsumpcja spowolni po jej wybuchu w pierwszym półroczu – to czynniki ryzyka, na które wskazał w środę rano wiceprezes LPP. To one sprawiły, że zaryzykował stwierdzenie, iż nad odzieżową grupą zebrały się czarne chmury. W ciągu dnia niebo nad gdańską firmą dodatkowo przysłoniła decyzja RPP o podwyżce stóp procentowych. W efekcie akcje LPP taniały o ponad 11 proc. Wyprzedawano także akcje CCC i innych reprezentantów sektora.
Przed LPP dołek
– Wyniki były dobre, ale czarne chmury gromadzą się nad LPP – powiedział w środę rano podczas wideokonferencji dla dziennikarzy Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes polskiej odzieżowej grupy notowanej na GPW. W taki sposób rozpoczął omawianie danych finansowych właściciela marek m.in. Reserved i Sinsay za II kwartał i całe pierwsze półrocze roku obrachunkowego (grupa kończy go w lipcu).
Był to okres dużych wzrostów. W II kw. LPP miało 3,64 mld zł przychodu (wzrost o 71 proc. rok do roku), z czego 793 mln zł przyniosły sklepy internetowe (wzrost o 27,7 proc. rok do roku), a gros tradycyjna sieć sklepów detalicznych w kraju i za granicą. Wynik EBITDA grupy wyniósł 863,8 mln zł, prawie trzy razy tyle, ile rok wcześniej, a zysk operacyjny 595 mln zł (32,3 mln zł w II kw. 2020 r.). Na czysto zarobiła 459,1 mln zł (30,6 mln zł rok wcześniej).
– Byliśmy po momencie lockdownu z pierwszego kwartału. Sklepy zostały otwarte i widać to po dużym wzroście – komentował Lutkiewicz.