Ścieżką Famuru, który w ubiegłym roku z powodzeniem wszedł na GPW, zamierzają podążać kolejne firmy pracujące na rzecz kopalń i spółek węglowych. Zachęcają je m.in. przykłady notowanych już na giełdzie firm blisko związanych z górnictwem (Kopeksu, Fasingu, Pemugu czy ZEG-u).
Moj pierwszy w kolejce
Górnictwo węgla kamiennego postrzegane jest jako branża bardzo ryzykowna. Mimo to firmy zaplecza górniczego, które wybierają się na giełdę, nie obawiają się, że ich akcje nie znajdą nabywców. - Myślę, że wzbudzimy spore zainteresowanie. Górnictwo węgla kamiennego wciąż przeżywa problemy, ale spółki zaplecza górniczego radzą sobie bardzo dobrze - zapewnia Maciej Garncorz, prezes spółki Moj, która jest najbliżej giełdowego debiutu spośród przedsiębiorstw pracujących na rzecz górnictwa. Katowicka firma w połowie lutego złożyła prospekt emisyjny w Komisji Nadzoru Finansowego. Możliwe więc, że jej akcje pojawią się na parkiecie w II kwartale.
Obecnie około 65 proc. produkcji Moja trafia (pośrednio lub bezpośrednio) do górnictwa. Spółka chce pozyskać od inwestorów kilkanaście mln zł i przeznaczyć je na inwestycje pozwalające zwiększyć ofertę dla odbiorców z innych branż. - Już od kilku lat działamy w przemyśle energetycznym, hutniczym czy cementowym. Mamy niezbędne produkty i doświadczenie. Potrzeba nam jednak wzmocnienia kapitałowego, aby tę działalność dynamicznie rozwinąć. Nie oznacza to, że zamierzamy odejść od rynku górniczego. Będzie to dla nas nadal podstawowy kontrahent. Jego udział w przychodach nie powinien być jednak wyższy niż 40-45 proc. w 2009 r. - mówi prezes Garncorz.
Poza nowymi rynkami krajowymi Moj chce również zwiększyć sprzedaż na rynkach zagranicznych (zwłaszcza w Chinach i Indiach). Liczy na pomoc swojego większościowego udziałowca - Fasingu.