Zarząd łódzkiego Redanu negocjuje z trzema bankami (BRE, Pekao oraz Millennium) przedłużenie terminu obowiązywania ubiegłorocznego porozumienia, dotyczącego restrukturyzacji zadłużenia. Termin upływa z końcem kwietnia. Przy braku kolejnego porozumienia, do tego momentu odzieżowa firma powinna uregulować wszystkie zobowiązania wobec banków. Zdaniem Bogusza Kruszyńskiego, wiceprezesa Redanu, chodzi o około 50 mln zł. Do tej pory zadłużenie zostało zmniejszone o około 45 proc. Większość pieniędzy (około 30 mln zł) pochodziło ze sprzedaży siedziby firmy przy ulicy Aleksandrowskiej w Łodzi. Poza tym co dwa tygodnie spółka regularnie płaci raty w wysokości około 1-1,5 mln zł każda.
- Chcemy, żeby banki przedłużyły nam kredytowanie o rok - mówi B. Kruszyński. Zwraca uwagę, że obowiązujące porozumienie daje taką możliwość. Giełdowa spółka chciałaby spłacać w tym czasie jedynie należne odsetki. - Obecny poziom zadłużenia uważam za bezpieczny i racjonalny przy naszej skali działania - dodaje wiceprezes Redanu. Podkreśla, że firma powinna teraz bardziej skoncentrować się na rozwoju działalności niż na spłacie kredytu.
Łódzka spółka liczy, że dogada się z bankami. Przedstawiła już swoje propozycje. Spodziewa się, że odpowiedź instytucje przedstawią w połowie kwietnia, czyli po świętach. Na wypadek, gdyby banki mimo wszystko zażądały spłaty całej kwoty, Redan rozważa alternatywne sposoby finansowania.
Zdaniem B. Kruszyńskiego, niewykluczona jest m.in. emisja akcji. Wiceprezes dodaje, że jest to jednak rozwiązanie awaryjne. Ze względu na to, że oferty akcji i tak nie udałoby się przeprowadzić do końca kwietnia, konieczne byłoby zapewnienie kredytowania pomostowego. W określeniu struktury finansowania dostosowanej do strategii Redanowi ma pomóc KPMG.
B. Kruszyński ocenia, że po rozwiązaniu największych problemów spółka rozwija się w dobrym kierunku. Sprzedane zostały stare kolekcje odzieży, zredukowano koszty i zlikwidowano sprzedaż hurtową. W tym roku Redan ma się koncentrować na zwiększaniu obrotów i rozwoju sieci handlowej. Chodzi głównie o sklepy dyskontowe Textilmarket, których liczba w 2007 r. ma się zwiększyć ze 119 do 155.