Frekwencja wyniosła 58 proc. Tak duże zwycięstwo było zaskoczeniem nawet dla zwolenników traktatu.Było to drugie referendum w tej sprawie. W pierwszym – w czerwcu ubiegłego roku – Irlandia odrzuciła traktat. Za było wtedy 46,6 proc., a przeciw 53,4 proc. Eksperci nie mają wątpliwości, że część wyborców głosujących przed rokiem przeciwko traktatowi zmieniła zdanie z powodu kryzysu, który dał się Irlandii bardzo we znaki.
Istniały obawy, że skutkiem odrzucenia dokumentu będzie dalsze pogorszenie się sytuacji gospodarczej w tym kraju, spowodowane m.in. odpływem inwestorów.Traktat z Lizbony nie będzie wchodził w irlandzkie kompetencje dotyczące m.in. neutralności kraju, polityki podatkowej i zakazu aborcji. Ponadto Dublin utrzyma stanowisko komisarza w Komisji Europejskiej.
Na wynik referendum czekała cała Unia Europejska, ponieważ Irlandia była jedynym krajem, który nie ratyfikował dokumentu. Teraz, aby wszedł w życie, brakuje już tylko podpisów prezydentów Polski i Czech (parlamenty już go ratyfikowały). Prezydent Lech Kaczyński wielokrotnie zapewniał, że podpisze traktat, jeśli zostanie on ratyfikowany przez Irlandię. Więcej obaw wobec konsekwencji wejścia w życie dokumentu z Lizbony ma prezydent Czech Vaclav Klaus.
Co by się stało, gdyby Irlandia odrzuciła traktat? Eksperci wskazują, że doprowadziłoby to do dużego kryzysu instytucjonalnego w UE. Jej reforma zostałaby zablokowana na kilka lat. Jeśli chodzi o konsekwencje ekonomiczne, to zapewne w krótkim terminie straciłoby na wartości euro i europejskie obligacje.
Traktat lizboński ma usprawnić działanie Wspólnoty. Zwiększa m.in. kompetencje Parlamentu Europejskiego. Zmienić ma się również sposób powoływania członków zarządu Europejskiego Banku Centralnego. Byliby wybierani przez Radę Europejską kwalifikowaną większością głosów. Teraz wymagane jest w tym celu jedynie porozumienie rządów państw członkowskich. W traktacie pojawia się też zapis o solidarności energetycznej. Jednak nie ma w tej sprawie wielu konkretów.