Royal Bank of Scotland, największy pożyczkodawca kontrolowany przez brytyjski rząd, poniósł w trzecim kwartale 1,8 mld funtów straty netto. Rok wcześniej zarobił zaś na czysto 871 mln funtów. Jego rezerwy na niespłacane pożyczki oraz odpisy wyniosły łącznie w minionym kwartale 3,3 mld funtów.
Rynek zareagował jednak na raport kwartalny RBS nadzwyczaj pozytywnie. Po opublikowaniu wyników akcje banku zyskały 8,6 proc. na londyńskiej giełdzie. Strata RBS okazała się bowiem mniejsza, niż oczekiwano. – Wieści z banku są złe, ale mogły być gorsze. Strata operacyjna zmniejszyła się w trzecim kwartale do 1,5 mld funtów z 3,5 mld funtów w drugim kwartale. To wskazuje, że bank kontroluje koszty i zarabia na pożyczkach oraz na depozytach – wyjaśnia John Smith, zarządzający funduszem w brytyjskim banku Brown Shipley & Co.
Stephen Hester, prezes RBS, podczas prezentacji wyników wyraził opinię, że w bliskiej przyszłości sytuacja na rynku się poprawi, a odsetek złych długów w aktywach jego banku się zmniejszy. Nie obiecał jednak szybkiego powrotu do wypracowywania znaczących zysków. W sierpniu Hester zapowiedział, że bank może wypracowywać kiepskie wyniki jeszcze przez dwa lata.
W zeszłym roku RBS poniósł aż 24 mld funtów straty netto. Brytyjski rząd przeznaczył na jego ratowanie (włącznie z funduszami, które wkrótce zostaną wypłacone) 45,5 mld funtów. To największe wsparcie finansowe na świecie udzielone pożyczkodawcy przez państwo. Pomoc ta nie była bezinteresowna – rząd wkrótce zwiększy swoje udziały w RBS z 70 proc. do 84 proc. By nie łamać unijnego prawa o pomocy publicznej, bank będzie musiał zaś sprzedać część swoich aktywów (m. in. dział zajmujący się ubezpieczeniami i kilkaset oddziałów).