Choć dla wielu banków kryzys oznaczał znaczne pogorszenie kondycji finansowej, są instytucje, które mimo światowej dekoniunktury zdołały przeprowadzić ekspansję na rynkach. Do tej grupy należą brytyjski Barclays oraz japoński Nomura Holdings. Zwiększają zatrudnienie i ściągają do siebie setki osób zatrudnionych wcześniej u konkurencji. To nie tylko skutek przejęcia przez nie części banku Lehman Brothers. Na ich korzyść działa również to, że konkurenci są często pod rosnącą presją rządów, jeśli chodzi o politykę płacową.
[srodtytul]Łowienie talentów[/srodtytul]
Według wyliczeń agencji Bloomberga, od początku kryzysu posady straciło na całym świecie 337,5 tys. pracowników sektora finansowego. Fala zwolnień jeszcze się nie skończyła. Np. brytyjski bank RBS ogłosił w zeszłym tygodniu, że zwolni 3,7 tys. ludzi. Od października zeszłego roku zmniejszył zatrudnienie już o 16 tys. osób.
Tymczasem bank Nomura od marca zwiększył zatrudnienie w swoich amerykańskich oddziałach o 36 proc., a w Europie zatrudnił 650 nowych pracowników. Barclays przyjął zaś w tym roku tylko do działu azjatyckich i europejskich rynków akcji 750 osób. Banki te planują dalszą ekspansję i zapowiadają, że chętnie przyjmą do pracy nowych specjalistów.
– Każdego dnia utalentowani kandydaci pracujący wcześniej dla konkurencji pukają do naszych drzwi. Jest dla nas jeszcze więcej miejsca na rynku – chwalił się Masafumi Nakada, dyrektor finansowy Nomury. Jego bank podkreśla, że mimo kryzysu pozostał instytucją niezależną od rządów, nie wziął od nich pomocy i stara się prowadzić politykę płacową, która przyciąga finansowe talenty.Taka charakterystyka pasuje również do Barclaysa. – Nie wziął rządowych pieniędzy, nie czuje na swoim karku oddechu Unii Europejskiej, ludzie nie narzekają na wysokie bonusy w nim – wylicza Mike Trippitt, analityk z Oriel Securities.