Chiny depczą po piętach Japonii. W ubiegłym miesiącu w Państwie Środka wzrosła zarówno produkcja przemysłowa, jak i nadwyżka w wymianie handlowej z zagranicą. W pierwszym przypadku sytuacja poprawiła się o 16,1 proc. w ujęciu rok do roku, najbardziej od marca 2008 r., zaś przewaga eksportu nad importem w stosunku do września prawie się podwoiła i wyniosła 24 miliardy dolarów. Dynamicznie zwiększył się też popyt wewnętrzny, gdyż sprzedaż detaliczna w październiku podskoczyła o 16,2 proc.
[srodtytul]Juan w centrum uwagi[/srodtytul]
Wczorajsze informacje z Państwa Środka są szeroko komentowane w związku ze zbliżającym się spotkaniem przywódców państw regionu Azji i Pacyfiku (14–15 listopada) oraz wizytą prezydenta USA Baracka Obamy w Pekinie. Podczas rozmów w stolicy Chin będzie on chciał poruszyć kwestię niedowartościowania juana. Sterowany przez chińskie władze kurs waluty sprzyja eksporterom, gdyż zwiększa konkurencyjność produkowanych w Chinach towarów.
– W przypadku Chin potrzebne i właściwe byłoby większe uelastycznienie waluty – uważa Haruhiko Kuroda, szef Azjatyckiego Banku Rozwoju. Jego zdaniem odpowiedź chińskich władz na kryzys była wspaniała, i dzięki temu mamy bardzo silne ożywienie.
Potwierdzają to także inne wskaźniki: w okresie dziesięciu miesięcy tego roku inwestycje w środki trwałe na obszarach miejskich wzrosły o 33,1 proc. W tym kwartale wzrost produktu krajowego brutto może przekroczyć 10 proc. W tym kontekście realne staje się zdystansowanie w przyszłym roku przez Chiny drugiego mocarstwa ekonomicznego świata – Japonii. Niektórzy ekonomiści zwracają uwagę na groźbę wzrostu inflacji i destabilizacji gospodarki, jeśli rząd chiński w porę nie przestanie jej wspierać nadzwyczajnymi programami.