Dzięki dużemu popytowi zachodnich inwestorów na takie akcje, a także zabiegom zarządu tej giełdy, w najbliższych latach zjawisko to będzie jeszcze przybierało na sile.
Obecnie na Nasdaq handluje się akcjami 119 firm z Państwa Środka, w tym 100 z Chin kontynentalnych, 14 z Hongkongu i Makao oraz 5 z Tajwanu. Według Roberta McCooey’a, odpowiadającego za zagraniczne spółki notowane na Nasdaq, do końca roku liczba ta wzrośnie do 125, a w ciągu 2–3 lat do 250. Chińskie spółki stanowiłyby wówczas połowę ogółu zagranicznych firm na tym parkiecie, podczas gdy obecnie jest to około 33 proc.
– Amerykańscy inwestorzy, zwłaszcza instytucjonalni, są bardzo otwarci na chińskie spółki – przekonuje McCooey. – Zdają sobie sprawę, że w Chinach panują najlepsze warunki do rozwoju firm – dodaje. Tego zainteresowania dowodzi fakt, że wśród 10 najbardziej udanych tegorocznych ofert pierwotnych na Nasdaq trzy przeprowadziły firmy z Chin.
Pod koniec października przy giełdzie z Shenzhen utworzony został alternatywny rynek akcji ChiNext, przeznaczony dla młodych, dynamicznie rozwijających się spółek. Zarząd Nasdaq nie obawia się jednak, że zmniejszy to zainteresowanie chińskich spółek nowojorskim parkietem. Dotychczas bowiem skutecznie potrafił konkurować o takie firmy z innymi platformami obrotu. Ostatnio przeciągnął z giełdy American Exchange chińskiego producenta leków Sinovac Biotech.
Aby jeszcze bardziej upowszechnić międzynarodowe oferty publiczne, Nasdaq sam planuje zadebiutować na chińskiej giełdzie, gdy tylko będzie to możliwe. Prace nad parkietem dla zachodnich firm ruszyły w Chinach w maju br.