Dla Irlandczyków był to okres prawdziwej prosperity. Nie musieli już się godzić na powolny wzrost płac, aby podtrzymać międzynarodową konkurencyjność, a dzięki niewymagającym kwalifikacji miejscom pracy w sektorze budowlanym stopa bezrobocia oscylowała wokół 4 proc.
Ten model wzrostu okazał się jednak niestabilny. Gdy nadszedł światowy kryzys finansowy, a popyt na nieruchomości się załamał, rząd w Dublinie musiał ratować przed bankructwem sektor bankowy, obciążony nietrafionymi kredytami dla deweloperów. Na zastrzyki kapitałowe dla instytucji finansowych przeznaczył równowartość 4 proc. PKB, co odbiło się na kondycji finansów publicznych. Zbiegło się to w czasie z załamaniem wpływów do budżetu, który zanadto bazował na podatkach od nowych domów oraz zyskach kapitałowych.
Katastrofy fiskalnej dopełnił wzrost stopy bezrobocia do 12,5 (w grudniu 2009 r.) z 4,6 proc. (dwa lata wcześniej), co uszczupliło wpływy podatkowe, zwiększając jednocześnie wydatki na świadczenia społeczne.Po wielu latach nadwyżek budżetowych w 2008 r. Irlandia odnotowała ponad 7-proc. deficyt. Rok później powiększył się on do około 12,5 proc. W przeciwieństwie do wielu europejskich rządów Dublin nie mógł więc sobie pozwolić na stymulowanie gospodarki fiskalnymi bodźcami.
Przeciwnie, kilkakrotnie uchwalał cięcia budżetowe. Do końca 2009 r. wydatki rządowe zredukowano o równowartość około 4–5 proc. PKB. W połączeniu z załamaniem produkcji przemysłowej, rosnącą stopą bezrobocia i spadkiem wydatków sektora prywatnego cięcia budżetowe przyczyniły się do tąpnięcia irlandzkiego PKB o 3 proc. w 2008 r. (gospodarka eurolandu wzrosła wówczas o 0,6 proc.) i około 6,5–7,5 proc. w 2009 r. Od początku kryzysu gospodarka niegdysiejszego celtyckiego tygrysa zmniejszyła się zatem o ponad 10 proc., spełniając powszechnie stosowane kryterium depresji.
„Perspektywy Irlandii są tak oczywiste, że nawet ekonomiści mogą postawić trafne prognozy” – żartował niedawno irlandzki dziennik „The Irish Times”. Oprócz Hiszpanii będzie przypuszczalnie jedynym członkiem strefy euro, który w 2010 r. odnotuje spadek PKB. W zależności od przewidywań sięgnie on 1,3–2,5 proc. Pesymiści twierdzą, że recesja przeciągnie się także na 2011 r.