W piątek na GPW powiało grozą, głównie za sprawą banków i planów związanych z większym ich opodatkowaniem. Czy to był wypadek przy pracy, czy może początek końca hossy na warszawskim parkiecie?
Wydaje mi się, że jesteśmy już blisko końca hossy na GPW, ale brakuje tutaj jeszcze tej kropki nad „i”. Po rewelacyjnych miesiącach na naszym rynku pojawiły pewne rysy na tym obrazie giełdowym. Wspomniałeś o propozycjach zmiany podatku CIT dla banków, ale też trzeba pamiętać, że wkraczamy w bardziej zmienny okres na giełdach. Jest też niepewność odnośnie do podstaw wzrostów w Stanach Zjednoczonych. Inwestorzy też rozgrywali jakąś formę rozejmu w wojnie w Ukrainie, ale dzisiaj wydaje się, że to też się oddala. Z tej perspektywy można powiedzieć, że na pięknym rynkowym niebie pojawiają się chmury. Na razie jest jeszcze za wcześnie by powiedzieć, czy przełoży się to na burzę.
Czyli istnieje ryzyko, że kwestia opodatkowania banków może być tym elementem, który przekłuje balonik i inwestorzy bardziej zaczną jednak patrzeć na potencjalne zagrożenia?
Moim zdaniem jest takie ryzyko. Też pamiętajmy, że w Polsce mamy do czynienia ze sporym deficytem budżetowym. W 2027 r. mamy z kolei wybory parlamentarne. Cykl wyborczy sugeruje więc podnoszenie podatków wyraźnie przed wyborami, aby później mieć możliwość poluzowania dyscypliny budżetowej i mieć szansę wygrania wyborów. W negatywnym scenariuszu może dojść do sytuacji, w której dodatkowe opodatkowanie dosięgnie też innych sektorów, szczególnie że mamy napiętą sytuację w finansach publicznych i mamy teraz do czynienia z szukaniem wpływów podatkowych. Podatki sektorowe w obecnym otoczeniu politycznym też łatwiej jest przecież przeforsować niż wzrost podatków, które miałby dotknąć konsumenta. Mamy więc czynnik niepewności, a też czynniki wspierające w otoczeniu, czyli umacniające się euro i mocne zachowanie europejskiego indeksu EuroStoxx Banks zdają się wyczerpywać. Widać, że banki europejskie też zaczynają łapać zadyszkę i być może wchodzimy w okres korekty i realizacji części zysków z akcji banków europejskich. W przypadku polskich banków, tak jak mówiliśmy, pojawił się ku temu dodatkowy czynnik zachęcający w postaci tematu podatkowego. Oczywiście krótkoterminowo jest potencjał do odreagowania w górę, po tym, co stało się w piątek, ale też "timingowo" wchodzimy w okres sprzyjający korektom. Patrząc portfelowo, warto zrealizować część zysków, przeczekać i szukać szczęścia wśród średnich i małych spółek, być może chociażby w spółkach nastawionych na konsumenta.
Patrząc dzisiaj na polski rynek... było jak nigdy, a skończy się jak zawsze? Giełda znów przegra z polityką?
Zazwyczaj proza finansów publicznych i cykl polityczny wygrywają. Wydaje się, że na ten moment potrzeby wyższych wpływów podatkowych będą kluczowe. Też widać, że zaangażowanie zagranicznych inwestorów w naszych obligacjach jest niskie, co wskazuje, że faktycznie istnieje obawa związana z podwyższaniem podatków. Dlatego jeszcze raz powtórzę, że być może teraz jest dobry moment na realizację części zysków w przypadku banków. Jeśli faktycznie dojdzie do korekty, a my zmniejszymy pozycję, będziemy mieli okazję odkupić później akcje taniej. Jeśli jednak banki faktycznie będą musiały zmierzyć się z wyższymi obciążeniami podatkowymi, co będzie przekładało się na ich wyniki i notowania, to sprzedając teraz część akcji zachowamy wypracowany już zysk. Bardzo dobre nastroje, z którymi wciąż też mamy do czynienia w otoczeniu, co widać chociażby na przykładzie indeksu S&P 500, też skłaniają mnie do realizacji części zysków.
Tydzień temu Andrzej Bieniek w Parkiet TV mówił jednak, że o ile banki faktycznie dały dużo zarobić, to być może przyszedł czas na zmianę liderów hossy. Jego zdaniem tę pałeczkę mogłyby przejąć spółki nastawione na konsumenta. Jest to możliwe?
Widzę spółki, które mogą się lepiej zachowywać w drugiej części roku, tylko zazwyczaj są to jednak już mniej płynne spółki, w przypadku których warto jednak stopniowo budować pozycję.