Gdy prezydent USA Barack Obama w sierpniu ubiegłego roku desygnował na drugą kadencję na stanowisku prezesa Rezerwy Federalnej Bena Bernankego, piastującego to stanowisko od początku lutego 2006 r., wydawało się, że zatwierdzenie tej decyzji przez Senat to tylko formalność.
Dominowało przekonanie, że w przełomowym dla amerykańskiej gospodarki momencie, gdy recesja ustępuje miejsca ożywieniu, ciągłość polityki pieniężnej jest niezbędna. Tym bardziej że w celu ugaszenia kryzysu amerykański bank centralny pod wodzą Bernankego podjął szereg niestandardowych działań. Zdawało się więc, że tylko on będzie w stanie zapanować nad wygaszaniem tych programów. Nastroje te potwierdził opublikowany wówczas na łamach „Wall Street Journal” sondaż: 42 na 43 ankietowanych ekonomistów uważało, że Bernanke powinien pozostać na stanowisku szefa Fedu.
[srodtytul]Mnożące się wątpliwości [/srodtytul]
Od tego czasu sporo się zmieniło. Widmo powtórki wielkiej depresji oddaliło się na dobre, a uwaga kongresmenów przesunęła się ze sposobów stabilizacji rynków finansowych na szukanie i karanie winnych za wywołanie kryzysu. Dostało się też szefowi Fedu. – To on stał u sterów, gdy uderzyliśmy w lodowiec. Uważam, że należy pociągnąć go za to do odpowiedzialności – powiedział w sobotę republikański senator John McCain. Były kandydat na prezydenta USA nie jest w tej opinii odosobniony. Gdy w grudniu nad kandydaturą Bernankego głosowała Senacka Komisja Bankowa, poparcie dla niego wyraziło 16 jej członków, przy siedmiu głosach sprzeciwu. Opozycja przeciwko osobie desygnowanej na szefa Fedu rzadko bywała tak silna.
Spośród wszystkich senatorów co najmniej 29 zadeklarowało dotąd, że poprze nominację Bernankego, natomiast 17 oświadczyło, że skłania się do sprzeciwu – wyliczyła agencja Reutera. Nadal więc jest niemal pewne, że zdobędzie on wymagane poparcie 60 spośród 100 deputowanych. Jest jednak również oczywiste, że nie otrzyma tak silnego mandatu, jak się wydawało jeszcze kilka miesięcy temu. Tym bardziej że nie wiadomo, czy decyzja Senatu zapadnie przed 31 stycznia, gdy dobiega obecna kadencja szefa Fedu (ze względów proceduralnych, głosowanie może się odbyć najwcześniej w środę). Jeśli nie, jego obowiązki tymczasowo przejąłby przypuszczalnie Donald Kohn, jego dotychczasowy zastępca.