Zdementował w ten sposób czwartkowe doniesienia dziennika „Le Monde”, o tym, że państwa strefy euro analizują plan udzielenia pomocy finansowej Grecji.
Inwestorzy wyraźnie mają jednak wątpliwości, czy Hellada poradzi sobie z uporządkowaniem finansów publicznych i nie zbankrutuje. Greckie obligacje staniały od początku roku o blisko 4,2 proc. (ceny w euro mierzone przez indeks Bloomberg/EFFAS). W ciągu ostatnich trzech miesięcy ich cena spadła o około 10 proc.
Koszt CDS, czyli swapów zabezpieczających przed niewypłacalnością dłużnika, dla greckich obligacji dziesięcioletnich spadł w piątek o 5 pb., do 416 pb. Wciąż jednak był niepokojąco wysoki. Wynosi on tylko o 17 pb. mniej, niż sięgnął w grudniu dla podobnych obligacji zagrożonego wówczas bankructwem Dubaju. Jeszcze w październiku koszt greckich CDS wynosił około 120 pb. Im jest on wyższy, tym większe ryzyko niewypłacalności dłużnika.
Grecki premier Jeorios Papandreou skarżył się w czwartek, że Grecja stała się ofiarą rynkowych plotek. Następnego dnia niemieckie Ministerstwo Finansów oświadczyło, że reakcja rynków na kłopoty Grecji z jej finansami publicznymi jest bardzo przesadzona. – Zakończona w tym tygodniu sukcesem sprzedaż greckich obligacji dowodzi, że rząd w Atenach nie ma problemów z dostępem do międzynarodowych rynków finansowych – powiedział Michael Offer, rzecznik resortu.
Tymczasem dziennik „Handelsblatt” opublikował projekt komunikatu ministrów finansów krajów strefy euro, w którym przyznają, że niepokoją ich problemy finansowe Grecji oraz innych „słabych ogniw” eurolandu.