Jeszcze w zeszłym tygodniu, jak zaczęła wypływać sprawa Lisy Cook, którą podbili "wierni" trumpiści w FHFA i Departamencie Sprawiedliwości, było jasne, że atak Trumpa na FED to element szerszego planu. Jest nim przygotowanie "gruntu" dla nowego nominata prezydenta na stanowisko szefa FED (kadencja Powella kończy się w maju 2026 r.), który miałby być "uległym" prezydentowi "gołębiem". Tyle, że FED, a zwłaszcza Komitet Otwartego Rynku (FOMC) to nie jednoosobowy organ podejmujący decyzje ws. polityki monetarnej tylko ścieranie się ze sobą różnych poglądów członków tego gremium i decyzje podejmowane przez głosowanie. Cook jest uważana za "jastrzębia", stąd też Donald Trump wygłaszając w poniedziałek publicznie, że ją "zwalnia" z FED, w zasadzie próbuje jawnie ingerować w skład FED, do czego nie ma żadnych kompetencji. Taki ruch może wykonać jedynie zarząd FED w osobie Jerome Powella i to jeszcze mając ku temu odpowiednie podstawy prawne, a tymczasem Cook jeszcze żaden sąd nie postawił formalnych zarzutów. To może być jednak kwestią czasu i sprawa za kilka tygodni może znaleźć swój negatywny koniec - przepychanki i spekulacje, kto wejdzie do FED za Cook (tutaj wpływ na obsadę ma prezydent, choć powinien działać w porozumieniu z FED) mogą negatywnie rzutować na nastroje na rynkach, w tym dolara. Beneficjentem tego zamieszania może być złoto.
Na razie jednak inwestorzy zupełnie ignorują sprawę Cook, czekając na to, jakie będą dalsze formalne kroki - Trump nie ma władzy nad FED-em. Amerykańska waluta mocno jednak odreagowała w poniedziałek wieczorem, cofnęły się też giełdy i kryptowaluty. Można odnieść wrażenie, że rynek na powrót zaczął się zastanawiać na ile Powell spełni swoje "zapowiedzi". Te jednak w dużej mierze zależeć będą od bieżących danych, oraz polityki Donalda Trumpa. Zapowiedział on wczoraj restrykcje i nowe cła na te kraje, które zdecydują się podjąć jakiekolwiek działania wymierzone w amerykańskie big-techy - czy to zaostrzenie regulacji, czy wprowadzenie podatku cyfrowego. To może rodzić nowe, niepotrzebne spięcia, zwłaszcza z Unią Europejską. Para EURUSD cofnęła się wczoraj wieczorem w okolice 1,16 wymazując większość ruchu z piątku.
We wtorek rano tylko kilka walut próbuje odbijać względem dolara, reszta traci, choć niewiele. Najsłabsze pośród G-10 są korony skandynawskie, oraz waluty Antypodów, co jest przełożeniem podbicia risk-off na rynkach. W kalendarzu rynkowym dzisiaj kluczowe będą dane Conference Board o zaufaniu konsumentów, a jutro wyniki NVIDIA po sesji na Wall Street.
EURUSD - zdecydują popołudniowe dane?
Para EURUSD zeszła jeszcze wczoraj wieczorem w okolice 1,16, ale dzisiaj próbuje nieco odbijać. Sprawa Lisy Cook z FED na razie nie uderza w dolara, a inwestorzy zdają się być bardziej zainteresowani innymi wątkami - groźby Trumpa wobec krajów planujących "zaszkodzić interesom" amerykańskich big-techów, mogą mieć wpływ na EURUSD ze względu na plany, co do podatku cyfrowego w UE. W krótkim terminie jednak ważne będą dwie rzeczy - dzisiejsze dane Conference Board o godz. 16:00 i wyniki finansowe Nvidia, jutro po godz. 22:00 - mogą one ustawić sentyment na rynkach i wpłynąć na EURUSD. Czy zobaczymy większe odbicie i rollercoaster będzie trwał dalej? W każdym razie mocne wsparcie to rejon 1,1570-1,1600.