Pokazuje to, jak wątłe jest ożywienie drugiej co do wielkości europejskiej gospodarki i jak trudno będzie jej na dobre otrząsnąć się z niedawnej recesji.
Produkt krajowy brutto zwiększył się na Wyspach o 0,2 proc. w porównaniu z ostatnimi trzema miesiącami ub.r., kiedy tempo wzrostu wyniosło 0,4 proc., oznaczając koniec recesji. Piątkowy komunikat Krajowego Urzędu Statystycznego ukazał się niecałe dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi wyznaczonymi na 6 maja. Gorszy od spodziewanego wynik pierwszego kwartału zmniejsza szanse rządzącej Partii Pracy.
Premier Gordon Brown w ostatniej debacie telewizyjnej podkreślał, że gospodarka nadal będzie wymagała rządowego wsparcia, i stwierdził, że plany lidera Konserwatystów Davida Camerona zmniejszenia wydatków stymulacyjnych są „ryzykowne” dla utrzymania wzrostu. Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że zwycięzca wyborów będzie musiał rozwiązywać problemy wynikające z największego od zakończenia II wojny światowej deficytu budżetowego.
W porównaniu z pierwszym kwartałem ubiegłego roku brytyjska gospodarka w minionych trzech miesiącach skurczyła się o 0,3 proc. Ekonomiści spodziewali się spadku PKB o 0,1 proc. Gorsze od oczekiwanych wyniki to w dużej mierze skutek zimy, najmroźniejszej od 1979 r., która wielokrotnie paraliżowała transport, wstrzymała prace na budowach i zatrzymała konsumentów w domach. Do zakupów zniechęcało ich także podniesienie przez rząd podatku od sprzedaży.
Zima wstrzymała rozwój produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej. Produkcja, która wytwarza 17 proc. brytyjskiego PKB, wzrosła w minionym kwartale o 0,7 proc., a usługi stanowiące 76 proc. gospodarki zwyżkowały o 0,2 proc. Budownictwo skurczyło się o 0,7 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy w tym tygodniu obniżył swoją prognozę wzrostu brytyjskiej gospodarki w 2011 r. do 2,5 proc. z 2,7 proc. i utrzymał ją na poziomie 1,3 proc. dla bieżącego roku, uzasadniając to wciąż słabym popytem wewnętrznym.