Stopy spadły z 6,5 proc. do 6,25 proc., poziomu najniższego w historii. Cięcie było o połowę mniejsze niż poprzednie, co zapowiada koniec rozluźniania polityki – być może jeszcze jedna redukcja nastąpi w czerwcu, kolejnych już raczej nikt się nie spodziewa. Od I kwartału przyszłego roku stopy mogą zacząć rosnąć.
Zdaniem wielu ekonomistów reakcje rumuńskich władz monetarnych są jednak spóźnione – w wyniku kryzysu zaczęły one bowiem ciąć oprocentowanie dużo później niż banki w wiodących gospodarkach i w Czechach oraz Polsce. Między innymi z tego powodu kryzys okazał się w Rumunii dotkliwszy niż gdzie indziej. PKB spadł w 2009 r. o 7,1 proc. Kraj nie uniknął, podobnie jak Węgry czy Ukraina, sięgnięcia po środki z MFW i Brukseli. Pomoc ta wyniosła 20 mld euro. Teraz Rumunia może stracić jeszcze w wyniku problemów Grecji. Około 15 proc. aktywów tamtejszego sektora bankowego jest bowiem kontrolowane przez banki z Hellady.