Znajdujemy się w stanie międzynarodowej wojny walutowej. Na całym świecie waluty są sztucznie dewaluowane. To nam zagraża, uderza bowiem w naszą konkurencyjność – oświadczył brazylijski minister finansów Guido Mantega. Według niego szczególnie dojrzałe gospodarki dążą do osłabienia swoich jednostek płatniczych. Uważają to za konieczne, aby eksport stał się ich głównym motorem wzrostu, skoro roli tej nie mogą już odgrywać zadłużeni konsumenci. Także rządy, borykające się z dużymi deficytami budżetowymi, nie mogą dłużej stymulować popytu pakietami fiskalnymi.
[srodtytul]Japonia przetarła szlak [/srodtytul]
Spiralę tzw. konkurencyjnych dewaluacji walut część ekonomistów przewidywała niemal od początku kryzysu, ale scenariusz ten znalazł się w centrum uwagi w połowie września, gdy japońskie władze zdecydowały się na pierwszą od 2004 r. interwencję na rynku walutowym. Bank Japonii dodrukował 2,1 bln jenów (równowartość 25,2 mld USD), aby zahamować aprecjację tej waluty. Od początku maja do dnia interwencji jej kurs wobec dolara skoczył o ponad 14 proc., do najwyższego poziomu od 15 lat, co ciążyło na wynikach japońskich eksporterów.
„Wznowienie interwencji walutowych przez Japonię przypuszczalnie pociągnie za sobą podobne działania innych ważnych gospodarek, gdy staną one w obliczu silnych wahań kursów swoich walut. Być może dlatego partnerzy handlowi Japonii nie skarżyli się na jej postępowanie?” – napisał na łamach „Financial Timesa” Mansoor Mohi-Uddin, główny strateg walutowy banku UBS.
[srodtytul]Złoto beneficjentem?[/srodtytul]