Do cięcia może dojść, gdy Moody’s zakończy analizę sytuacji Irlandii.
– Monitorujemy sytuację w systemie bankowym, który ma zwiększone potrzeby, jeśli chodzi o kapitał. Skupiamy się głównie na tym, jaka jest możliwość naprawy irlandzkiego systemu finansowego – twierdzi Dietmar Hornung, analityk z Moody’s.
W zeszłym tygodniu irlandzki rząd ujawnił, że krajowe banki potrzebują dodatkowej pomocy. Po jej doliczeniu łączne wsparcie, które pożyczkodawcy otrzymali od wybuchu kryzysu, sięgnie 50 mld euro. Rosnący zaś koszt pomocy dla systemu finansowego sprawi, że deficyt finansów publicznych wyniesie w tym roku aż 32 proc. PKB. Część inwestorów niepokoiła się więc w ostatnich tygodniach, że Irlandia stanie się kolejnym po Grecji państwem strefy euro, które będzie musiało poprosić o międzynarodową pomoc.
Zarówno irlandzki rząd, jak i analitycy Moody’s zapewniają jednak, że wsparcie jak na razie nie będzie potrzebne. Władze w Dublinie odwołały październikowe oraz listopadowe aukcje długu, gdyż zdołały już sprzedać wystarczającą ilość obligacji oraz bonów skarbowych. Rząd uspokaja, że zapewnił finansowanie państwa aż do połowy 2011 roku. – Pod względem płynności sytuacja Irlandii jest dobra. Nie ma żadnych krótkoterminowych zagrożeń dla płynności. Pomoc finansowa nie będzie więc potrzebna Dublinowi – wskazuje Hornung.
Ewentualna obniżka irlandzkiego ratingu przez Moody’s nie byłaby również niespodzianką dla inwestorów. Konkurencyjna agencja Standard & Poor’s obcięła ocenę kredytową Zielonej Wyspy już pod koniec sierpnia, o jeden stopień, do poziomu AA- (takiego samego jak w agencji Fitch). Irlandia, mimo olbrzymiej dziury w budżecie, nie ma więc jeszcze „śmieciowego” ratingu.