Jego przewagą nad tradycyjnymi miernikami dynamiki cen ma być to, że ukazywał się będzie codziennie, a nie co miesiąc (i to z kilkutygodniowym opóźnieniem).
Koncepcję [b]Google Price Index[/b] (GPI) opracował główny ekonomista firmy Hal Varian, studentom ekonomii –także w Polsce - znany jako autor popularnych podręczników.
GPI jest wyliczany w oparciu o bogatą bazę cen w sklepach internetowych. Ich zmiany Google śledzi na bieżąco. Do obliczenia tradycyjnych wskaźników inflacji, wykorzystywane są ceny ze stacjonarnych sklepów, biur nieruchomości itd.
Na konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Ekonomistów Biznesowych (NABE) Varian przyznał, że nowy indeks cen konsumpcyjnych ma pewne słabości. Koszyk dóbr kupowanych w internecie nie jest bowiem dokładnym odzwierciedleniem całkowitej struktury popytu Amerykanów. W sieci częściej kupuje się np. kamerę, niż benzynę czy dom. W efekcie koszty związane z utrzymaniem/zakupem składają się tylko na 18 proc. GPI, podczas gdy w tradycyjnym amerykańskim indeksie CPI stanowią około 40 proc.
Jak podkreślił Varian, Google nie zdecydował jeszcze, czy publikować nowy miernik inflacji. Ekonomista już jednak pracuje nad kolejnymi wskaźnikami, jakie można opracować na bazie dostępnych w internecie danych.