W następstwie kryzysu finansowego brytyjskie władze podjęły wiele działań mających na celu zdyscyplinowanie banków oraz odzyskanie pieniędzy przeznaczonych na ich wsparcie. Pod koniec ubiegłego roku ogłoszono 50-proc. podatek od przekraczających 25 tys. funtów premii dla bankowców, teraz zaś Londyn zastanawia się nad daniną od sumy bilansowej dużych instytucji.

W przeciwieństwie do tych inicjatyw obostrzenia dotyczące oferowania polis powiązanych z kredytami (ang. PPI) – np. ubezpieczenia gwarantującego spłatę rat w przypadku śmierci pożyczkobiorcy lub utraty przez niego pracy – nie mają bezpośredniego związku z kryzysem. Brytyjski Urząd ds. Konkurencji uznał po prostu, że sprzedaż PPI przez kredytodawców ogranicza konkurencję na rynku ubezpieczeniowym.

Zdecydowana większość tego typu polis sprzedawana jest bowiem równocześnie z kredytem. Wielu pożyczkobiorców nie wie nawet, że mogą ją kupić także w innej instytucji. Nie mają więc okazji porównać cen tego typu produktów, co daje bankom duże pole do nadużyć. Odtąd będą one musiały odczekać tydzień od chwili udzielenia kredytu, zanim zaoferują kredytobiorcy ubezpieczenie.

– Istnieje poważne ryzyko, że przepisy te wywołają spadek liczby pożyczkobiorców kupujących PPI – ocenił Brian Capon, rzecznik Brytyjskiego Stowarzyszenia Bankowców. Według niego należy się liczyć ze wzrostem odsetka Brytyjczyków ogłaszających bankructwo.

Aby uwolnić się spod pręgierza związanej z kryzysem krytyki, sześć największych brytyjskich banków przedstawiło w ubiegłym tygodniu plany utworzenia funduszu o wartości 1,5 bln funtów, który posłuży do finansowania działalności małych przedsiębiorstw. Brytyjska Izba Handlu uznała jednak tę inicjatywę za niedostateczną. Jak podkreśliła, nie każda firma jest gotowa sprzedać swoje akcje, co ma być warunkiem uzyskania środków z nowego funduszu.