Debata budżetowa rozpocznie się w najbliższy wtorek. Dla Portugalczyków osiągnięcie tego porozumienia było jak być albo nie być, bo inwestorzy gotowi byli po raz kolejny ukarać ten kraj wzrostem oprocentowania długu. Obawiali się, że w sytuacji, kiedy przepychanki polityczne uniemożliwiają ustalenie planu wydatków na przyszły rok, ten kraj w ogóle nie będzie w stanie wprowadzić programu oszczędnościowego.
Z kolei rząd premiera Jose Socratesa kilkakrotnie już groził dymisją, ponieważ socjaldemokracja blokowała każdą kolejną propozycję reform. Teraz socjaldemokraci obiecali, że podczas głosowania w parlamencie powstrzymają się od głosu, zamiast, jak to było poprzednio wypowiedzieć się za odrzuceniem projektu.
Nowy budżet zakłada obniżenie deficytu do 7,3 proc PKB w tym roku i 4,6 proc w 2011 wobec 9,3 proc PKB w 2009. Wymagane przez Brukselę 3 proc PKB Portugalczycy zamierzają osiągnąć w 2012 roku. Zadłużenie państwa ma wzrosnąć w przyszłym roku do 86,6 proc. PKB z dzisiejszych 82,1 proc. Rząd chce zwiększyć wpływy do budżetu podwyższając VAT o 2 pkt procentowe z 21 do 23 proc., wyższą stawką nie zostanie objęta żywność. Dodatkowo wszyscy zatrudnieni w sektorze publicznym i zarabiający powyżej 1,5 tys. euro będą musieli pogodzić się z obniżką zarobków o 5 proc.
Minister finansów Portugalii, Fernando Teixeira dos Santos już teraz uważa, że może się to okazać niewystarczającym źródłem wpływów, a zadłużenie sektora publicznego ustabilizuje się dopiero w 2012 roku, zaś zacznie spadać nie wcześniej, niż w 2013. Budżet zakłada wzrost w przyszłym roku o 0,2 proc.
Portugalczycy mieli problemy z rozwojem gospodarki od dziesięciolecia. W tym czasie praktycznie ani razu w tym czasie nie udało im się osiągnąć przyspieszenia wynoszącego ponad 1 proc. PKB. Dopiero w 2010 udało się dojść do 1,3 proc.