Wzrost gospodarczy USA nabrał tempa na początku roku, ale był słabszy,niż się spodziewano. PKB wzrósł (kwartał do kwartału, w tempie rocznym) w I kwartale o 2,5 proc., po zwyżce o 0,4 proc. w końcówce zeszłego roku. Analitycy spodziewali się, że wzrost gospodarczy wyniesie 3 proc. Indeks S&P 500 tracił więc nieznacznie na początku piątkowej sesji.
Rosnąca konsumpcja
Piątkowe dane okazały się jednak nie tak złe, jak to wygląda na pierwszy rzut oka. Konsumpcja gospodarstw domowych, odpowiadająca za około 70 proc. PKB, wzrosła w pierwszych trzech miesiącach o 3,2 proc., czyli najbardziej od IV kwartału 2010 r. Podwyżka podatku od płac (payroll tax), która weszła w życie na początku roku, w małym stopniu zaciążyła więc na gospodarce. Została ona zrekompensowana przez wzrost majątków Amerykanów wywołany hossą na giełdzie i poprawą sytuacji na rynku nieruchomości. Amerykanie zdołali również więcej wydać w wyniku tego, że odkładali mniej pieniędzy w bankach. Stopa oszczędności spadła z 4,7 proc. w IV kwartale 2012 r. do 2,6 proc. w I kwartale, czyli najniższego poziomu od końcówki 2007 r.
Czemu więc dane o amerykańskim PKB okazały się gorsze, niż prognozowano? Przede wszystkim dlatego, że rząd mniej wydawał w związku z politycznym patem dotyczącym automatycznych cięć fiskalnych.
– Wydatki rządowe spadły o 4,1 proc., a najbardziej zmniejszyły się wydatki na obronę. Spadły one o 11,5 proc., gdy kwartał wcześniej spadły aż o 22,1 proc. Spadek wydatków rządowych obserwowany w dwóch ostatnich kwartałach jest największą taką półroczną redukcją od zakończenia wojny koreańskiej – przypomina Paul Ashworth, analityk z firmy badawczej Capital Economics.
Sytuacja stabilna
Co czeka amerykańską gospodarkę w nadchodzących kwartałach? Ekonomiści wskazują zazwyczaj na scanariusz przewidujący umiarkowanie słaby wzrost w II kwartale i jego lekkie przyspieszenie w II połowie roku. Nic nie wskazuje też, by ostatnie dane o PKB skłoniły Fed do zmian w polityce pieniężnej.