– Branża ubezpieczeniowa oferuje bardziej obiecującą przyszłość i elastyczny czas pracy – mówi 34-letnia pani Cui, która dorastała w biednej prowincji Henan w środkowych Chinach. – Chcę więcej zarabiać, żeby dać moim dwojgu dzieciom lepsze i stabilne warunki życia – dodaje.
Jej doświadczenie odzwierciedla przekształcenia ogarniające całe Chiny. W tym roku zatrudnieni w firmach z branży usługowej, takich jak sklepy, biura podróży czy instytucje rozrywkowe, wytworzą większą część produktu krajowego brutto, niż pracownicy przemysłu – przewiduje JPMorgan Chase. Rządowe dane pokazują, że w sektorach usługowych w minionych pięciu miesiącach powstało 37 mln nowych miejsc pracy, w porównaniu z 29 mln w przemyśle przetwórczym, wydobywczym i w budownictwie.
Coraz ostrzejsza konkurencja między usługami i przemysłem spowodowała najtrudniejszą od lat sytuację na chińskim rynku pracy, co zwiększa presję na płace, które już rosną w dwucyfrowym tempie rocznie. W branży odzieżowej skłania to właścicieli do przenoszenia części produkcji poza Chiny, aczkolwiek muszą brać pod uwagę zagrożenie bezpieczeństwa pracowników w takich krajach jak Bangladesz.
Popyt na pracowników w chińskich miastach w pierwszym kwartale przewyższał ich podaż w największym stopniu od początku industrializacji, a średnie miesięczne wynagrodzenie napływowych pracowników było o 12,1 proc. wyższe niż przed rokiem. W delcie rzeki Perłowej, rejonie przemysłu ciężkiego południowych Chin, prawie 90 proc. właścicieli tamtejszych fabryk w ankiecie przeprowadzonej przez Standard Chartered Bank odpowiedziało, że w tym roku deficyt na rynku pracy będzie taki sam, albo nawet większy. Tworzenie miejsc pracy w salonach fryzjerskich czy firmach ubezpieczeniowych sprzyja rozwojowi drugiej globalnej gospodarki.