KE uznała, że Madryt i Paryż potrzebują więcej czasu na cięcia, gdyż recesja okazała się głębsza, niż prognozowano. Francja uniknie więc kar za to, że nie udało jej się w zeszłym roku i nie uda w tym roku ściąć deficytu finansów publicznych do 3 proc. PKB. Decyzja KE wywołała irytację części polityków z Berlina. Philip Roessler, niemiecki minister gospodarki, nazwał ją „nierozsądną".

– Daliśmy do zrozumienia naszemu rządowi, że danie do 2014 r. Francji czasu na ścięcie deficytu do poziomu określonego przez europejskie reguły jest dla nas absolutnym limitem. Francja musi pokazać, że chce przeprowadzać reformy strukturalne – twierdzi Norbert Barthle, deputowany odpowiedzialny za politykę budżetową w rządzącej partii CDU.

To niejedyny zgrzyt w niemiecko-francuskich relacjach w kontekście kryzysu w strefie euro. Niedawno francuska rządząca Partia Socjalistyczna oskarżyła niemiecką kanclerz Angelę Merkel o to, że swoją polityką doprowadziła do przedłużenia kryzysu.

Tymczasem jeden z niemieckich politycznych ojców strefy euro, Oscar Lafontaine (dawniej prominentny socjaldemokrata, teraz w partii Die Linke) wezwał do podziału strefy euro. Miałoby to ulżyć krajom południa Europy. – Niemcy jeszcze nie zrozumieli, że Europa Południowa, w tym Francja, wcześniej czy później zostaną zmuszone przez biedę do walki z niemiecką hegemonią – ostrzega Lafontaine.