Zmieniające się okoliczności stwarzają okazję dla prezydentów Baracka Obamy i XiJinpinga do przeorientowania stosunków gospodarczych i nadania im nowego kształtu, który pozwoliłby obu krajom zwiększyć inwestycje i zliberalizować handel, aczkolwiek szczegółowych rozwiązań należy oczekiwać później, a nie na samym szczycie.

– Podczas poprzedniego spotkania przywódców Chin i USA po stronie chińskiej dominowała atmosfera triumfalizmu, która teraz wyblakła, bo Chiny zdają sobie sprawę z narastających średnioterminowych wyzwań – powiedział Mark Williams, analityk w londyńskiej firmie Capital Economics.

Kiedy w styczniu 2011 r. Amerykę odwiedzał ówczesny prezydent Hu Jintao, chińska gospodarka kwitła. W I kwartale tamtego roku produkt krajowy brutto wzrósł o 9,3 proc. w stosunku rocznym w wyniku olbrzymich rządowych nakładów stymulujących jej rozwój, co zapewniło szybki wzrost mimo globalnego kryzysu finansowego. Natomiast amerykański PKB w tym samym kwartale wzrósł jedynie o 0,1 proc.

Teraz role się odwróciły. W pierwszym kwartale bieżącego roku tempo wzrostu w USA wyniosło 2,4 proc., bo gospodarka odzyskała równowagę. Technologiczna sprawność Ameryki przyczyniła się do ożywienia dwóch sektorów, które jeszcze niedawno szwankowały – przemysłu i energetyki, bo dzięki wydobywaniu gazu łupkowego USA stały się potężnym dostawcą energii.

Tymczasem chińscy przywódcy wciąż nie mogą znaleźć sposobu na skuteczne stymulowanie innowacyjności w nauce i w przemyśle, a jednocześnie borykają się z bańką na rynku kredytów i nieruchomości. Według obliczeń banku Goldman Sachs w pierwszym kwartale tempo wzrostu chińskiego PKB zwolniło do 6,4 proc. przy zastosowaniu zannulizowanych mierników, takich, jakie obowiązują w USA i w innych bogatych krajach.  Oznacza to, że miniony kwartał był najsłabszy w chińskiej gospodarce od kryzysu finansowego.