Ale niektórzy analitycy utrzymują, że takie stawianie sprawy odciąga uwagę od czegoś o wiele ważniejszego, co rzeczywiście stanowi poważną przeszkodę dla gospodarki tego regionu, a mianowicie od zniszczonego sektora finansowego w strefie euro.

Antonio Borges, były europejski dyrektor w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, a obecnie wykładowca w Catolica Lisbon School of Business and Economics, twierdzi, że dyskusja wokół polityki oszczędnościowej mija się z celem. Uważa on, że w większości krajów europejskich rządy nie mają żadnych możliwości konstruowania prorozwojowego budżetu, bo na rynku nie ma chęci na rządową pomoc.

– Cała dyskusja na temat surowych programów oszczędnościowych nie ma sensu, bo tym, co ciągnie Europę w dół, jest brak kredytów – powiedział A. Borges.

Podaż kredytów na finansowanie inwestycji jest niewielka ze względu na niepewność co do gospodarczych perspektyw Europy. Ale jest też inny poważniejszy powód – wiele tamtejszych banków nie chce pożyczać. A europejskie finanse są zdominowane przez banki, zwłaszcza na najbardziej dotkniętym kryzysem Południu. 85 proc. aktywów finansowych we Włoszech, 87 proc. w Hiszpanii i 96 proc. w Grecji jest w rękach banków, podczas gdy w USA niecałe 30 procent.