Maj był kolejnym miesiącem wzrostu cen nieruchomości w USA. "Tempo wzrostu jest zbyt szybkie i jedynie zwiększona podaż nowych domów może złagodzić ten trend" – uważa Lawrence Yun, główny ekonomista Krajowego Stowarzyszenia Pośredników Nieruchomości (National Association of Realtors). Jeszcze do niedawna eksperci NAR z satysfakcją i zadowoleniem witali każdy wzrost wartości nieruchomości. "Dziś wzrost cen jest nie do utrzymania" – ostrzega Scott Tamkin, agent nieruchomościowy w Keller Williams Realty w Los Angeles.

W porównaniu z majem 2012 roku średnia cena nieruchomości w USA wzrosła o 15 proc. (do 208 tys. dolarów), osiągając najwyższy poziom od lata 2008 roku. Maj był piętnastym w z rzędu miesiącem wzrostu wartości domów liczonych rok do roku. Ostatni raz taki trend zakończył się w maju 2006 roku.

Wzrost cen domów wynika z dwóch trendów – mniejszej liczby wymuszonych przejęć nieruchomości przez banki, które zwykle sprzedawały domy na rynku wtórnym poniżej wartości rynkowej, oraz małej podaży nowo budowanych nieruchomości. Rynek najwyraźniej nie może sobie poradzić ze powrotem kupujących. Wskaźnik wizyt w wystawionych na sprzedaż obiektach wzrósł w porównaniu z ubiegłym rokiem o 29 proc., ale liczba nieruchomości wystawionych na sprzedaż spadła o 10 proc. Dziś średni okres między pojawieniem się oferty sprzedaży a zawarciem transakcji wynosi zaledwie 41 dni, podczas gdy rok temu zajmowało to cały miesiąc dłużej.

Lekarstwem na ten stan rzeczy ma być ożywienie na rynku budowlanym. Zdaniem Lawrence'a Yuna liczba budowanych nieruchomości powinna wzrosnąć nawet o 50 proc. Jeśli coś się nie zmieni, będziemy mieli do czynienia z bańką spekulacyjną" – ostrzega Mark Vitner, główny ekonomista Wells Fargo. Gary Thomas, prezes NAR zwraca z kolei uwagę na zasadniczą różnicę między poprzednią bańką na rynku nieruchomości, a obecnym wzrostem cen. "Pięć lat temu mieliśmy do czynienia z przeinwestowaniem na rynku budowlanym i łatwym kredytem. Obecnie dostęp do pożyczek hipotecznych jest mocno ograniczony, choć stopy procentowe są rekordowo niskie, ale mimo to mamy do czynienia z niedoborem ofert na rynku" – uważa Thomas.

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku