Stopa bezrobocia w USA spadła w listopadzie do 8,6 proc. z 9 proc. miesiąc wcześniej – podał w piątek tamtejszy Departament Pracy. Takiego odczytu, najniższego od dwóch i pół roku, nie spodziewali się nawet najwięksi optymiści. Średnio ekonomiści prognozowali, że stopa bezrobocia się nie zmieni. Ale najnowsze dane z amerykańskiego rynku pracy wcale nie świadczą jednoznacznie o jego dobrej kondycji. – Te dane są dobre, ale nie spektakularne – ocenił Nariman Behravesh, główny ekonomista spółki IHS.
Kurcząca się siła robocza
Spadek stopy bezrobocia to w dużej mierze efekt wycofywania się z rynku pracy Amerykanów zniechęconych bezowocnymi poszukiwaniami zatrudnienia. W listopadzie 43 proc. bezrobotnych nie było w stanie znaleźć pracy przez co najmniej 27 tygodni, w porównaniu z 42,4 proc. miesiąc wcześniej. W efekcie z rynku wycofało się w minionym miesiącu 315 tys. Amerykanów, zatrudnienie znalazło zaś 278 tys. osób – wynika z sondażu wśród gospodarstw domowych, na podstawie którego Departament Pracy oblicza stopę bezrobocia. Odsetek Amerykanów stanowiących siłę roboczą (tzn. zatrudnionych lub bezrobotnych) spadł do 64 proc. z 64,2 proc. miesiąc wcześniej. To tylko 0 0,1 pkt proc. powyżej minimum z lipca.
– Chciałoby się, aby stopa bezrobocia malała pomimo napływu ludzi na rynek pracy, a nie z powodu ich odpływu – ocenił James Glassman, ekonomista z banku JPMorgan Chase. – Spadek stopy bezrobocia do 8,6 proc. zostanie dobrze przyjęty na rynkach, ale czynniki za tym stojące są raczej negatywne – przyznał Seth Setrakian, dyrektor pionu akcji amerykańskich w First New York Securities.
Faktycznie, amerykański indeks S&P 500 w piątek od rana zwyżkował. Inwestorzy odczytali spadek odsetka niezatrudnionych jako kolejny sygnał, że koniunktura w największej gospodarce świata się poprawia. W poprzednich dniach okazało się m.in., że w listopadzie nastroje amerykańskich konsumentów poprawiły się najbardziej od kwietnia 2003 roku, a indeks aktywności w tamtejszym przemyśle odbił się do poziomu najwyższego od pięciu miesięcy. To wyzwoliło na Wall Street falę entuzjazmu. Gdy zamykaliśmy to wydanie „Parkietu", tygodniowa zwyżka S&P 500 wynosiła już 8,7 proc. Wszystko wskazywało więc na to, że będzie to najbardziej udany tydzień na Wall Street od marca 2009 r.
Nie pierwszy udany miesiąc
W przeciwieństwie do Glassmana i Setrakiana, wielu ekonomistów uznało, że piątkowe dane z rynku pracy uzasadniają ten optymizm inwestorów. – Zwykle kurczenie się siły roboczej interpretowałbym jako negatywny sygnał, że ludzie tracą nadzieję na znalezienie pracy. Ale w ciągu trzech miesięcy przed listopadem siła robocza powiększyła się niemal o milion osób. Pewna korekta była oczekiwana – powiedział Paul Ashworth, główny ekonomista ds. USA w firmie analitycznej Capital Economics.