Stratedzy wiodących instytucji finansowych - od Goldman Sachs Group po Bank of America - przekonują, że emerging markets odbijają się od dna po trzech latach strat tamtejszych walut i akcji.
Jednak nie oznacza to, że już gotowe są na rajd w górę. Rzecz w tym, że nastroje inwestorów są tak podłe, że nawet niewielka poprawa perspektyw gospodarczych wystarczy do zmiany nastawienia i podbicia cen takich aktywów jak meksykańskie peso, rosyjski rubel, czy akcje spółek indyjskich, wskazują analitycy.
- Jesteśmy trochę bardziej optymistyczni co do nastopnego roku - twierdzi Geoffrey Dennis, odpowiadający za strategię globalną na rynkach wschodzących w bostońskiej placówce UBS Securities. Preferuje on akcje chińskie, indyjskie i rosyjskie. Spodziewa się niewielkiej poprawy zysków i wzrostu aktywności ekonomicznej w 2016 roku. - Obecny rok jest okropny - ocenia.
Jak pisze Bloomberg, po pięciu latach cofania się w takich krajach jak Meksyk, czy Polska widać oznaki poprawy. Lepiej też radzą sobie Stany Zjednoczone i Europa. Wprawdzie od 2012 roku waluty krajów wschodzących straciły prawie 30 proc. ale jednocześnie pomogło to Brazylii, Turcji i Indiom w przezwyciężaniu słabości, zwłaszcza w zmniejszeniu deficytu na rachunku obrotów bieżących i poprawie konkurencyjności.
W odniesieniu do przeszłości rynki wschodzące wyglądają jako niedrogie. Od szczytu w 2011 roku MSCI Emerging Markets Index spadł o 30 proc. i obecnie jego wskaźnik c/z dla prognozowanych zysków wynosi 12, to prawie jedna trzecia mniej niż w przypadku Standard&Poor's500.