Gospodarka ChRL musi się bowiem zmierzyć z czterema wielkimi problemami: nadmiernymi mocami produkcyjnymi, ryzykiem natury finansowej, wysokimi obciążeniami podatkowymi dla biznesu oraz bardzo dużymi zapasami niesprzedanych nieruchomości. Ostatni z tych problemów szczególnie daje o sobie znać na chińskiej prowincji. O ile Pekin i Szanghaj wciąż doświadczają wzrostu cen domów i mieszkań z powodu ograniczonej ich liczby w stosunku do potrzeb, to w mniejszych miastach całe budynki stoją puste, bo nie ma nabywców na znajdujące się w nich mieszkania oraz powierzchnię handlowo-usługową.
W latach boomu na rynku nieruchomości w mniejszych miastach powstawały całe „widmowe dzielnice", w których nikt nie mieszkał. Boom się skończył, a budowle te niszczeją. Inwestycje w nieruchomości zmniejszyły się przez pierwsze 11 miesięcy 2015 r. o 1,3 proc., gdy w minionych latach rosły nawet o ponad 20 proc. rocznie.
Analitycy spodziewają się, że w 2016 r. mogą one spaść o 2–3 proc. Chiński rząd będzie próbował ożywić rynek i gospodarkę m.in. za pomocą programu zapewnienia mieszkań 270 mln robotników, którzy migrowali za pracą ze wsi do miast i nie mają pełnego dostępu do świadczeń socjalnych. Niektóre chińskie samorządy już wzięły sprawy w swoje ręce i oferują przybyszom ze wsi dopłaty na zakup mieszkań w miastach. Władze miasta Anyang w prowincji Henan oferują dopłatę tego typu wynoszącą 20 tys. juanów (12 tys. zł). To już przełożyło się na wzrost sprzedaży mieszkań w tej metropolii.