Znaczący spadek rentowności japońskich obligacji częściowo odzwierciedla obawy inwestorów przed spowolnieniem gospodarczym w Japonii i na świecie, do którego może dojść w 2019 r. Japońskie obligacje są traktowane jako aktywa z tzw. bezpiecznej przystani, więc często ich ceny idą w górę (a rentowności w dół) w okresach podwyższonych napięć na rynkach. A taki okres mamy od kilku tygodni.

– Obligacje mogą być nadal kupowane jako aktywa z bezpiecznej przystani, gdyż spadki cen akcji zniechęcają inwestorów do podejmowania ryzyka. Rentowności mogą się znaleźć pod presją spadkową, gdyż zmniejszają się obawy przed zmniejszaniem zakupów obligacji przez Bank Japonii – twierdzi Souichi Takeyama, strateg z firmy SMBC Nikko Securities.

Bank Japonii kilkakrotnie redukował w 2018 r. zakupy obligacji, ale plan zakupów na styczeń pozostawił na takim samym poziomie jak w grudniu. Bank centralny wysyła również sygnały, że nie przeszkadzają mu negatywne rentowności obligacji. – Nie jest problemem, jeśli rentowności obligacji są ujemne, o ile odzwierciedla to fundamenty gospodarcze oraz jeśli pozostają one w przedziale wyznaczonym przez bank centralny – stwierdził niedawno Haruhiko Kuroda, prezes Banku Japonii.

Ze wzrostem popytu na japońskie obligacje kontrastuje kiepska sytuacja na tokijskiej giełdzie. Indeks Topix tracił podczas piątkowej sesji (ostatniej w 2018 r.) i zakończył rok 18 proc. na minusie. Był to dla niego pierwszy spadkowy rok od 2011 r. Indeks Nikkei 225 stracił zaś przez cały 2018 r. 12 proc. A przecież jeszcze na początku października sięgnął on najwyższego poziomu od ponad 25 lat. Analitycy spodziewają się, że styczeń też może być nerwowy m.in. w związku amerykańsko-chińskimi negocjacjami handlowymi. HK