Philip Hammond, brytyjski kanclerz skarbu, odbył telekonferencję z przedstawicielami wielkiego biznesu, w trakcie której obiecał im, że groźba twardego brexitu zniknie w ciągu kilku dni – donosi „The Telegraph". Ze stenogramu tej konferencji wynika, iż Hammond zapowiedział, że prawdopodobnie już w poniedziałek zostanie przyjęta uchwała przedłużająca tzw. procedurę z artykułu 50 traktatów europejskich, czyli przesuwająca datę wyjścia z UE. Dotychczas rząd zapewniał, że brexit zostanie przeprowadzony 29 marca, ale pojawiały się przecieki mówiące, że może on zostać opóźniony o kilka miesięcy lub nawet do 2020 r.
W zgodzie z korporacjami
W trakcie telekonferencji rozmawiało z Hammondem 11 wysokich rangą menedżerów, m.in.: John Allan, szef Tesco, Peter Maher, dyrektor BP w Wielkiej Brytanii, Doug Gurr, szef brytyjskiego oddziału koncernu Amazon i Jurgen Maier, prezes brytyjskiego oddziału Siemensa. Rozmowie przysłuchiwało się ponad 300 przedstawicieli innych firm. Po stronie rządowej, oprócz Hammonda, głos zabierali również: Greg Clark, minister ds. biznesu i Stephen Barclay, minister ds. brexitu. Konferencja odbyła się we wtorek, po tym gdy rząd Theresy May przegrał głosowanie w sprawie umowy o warunkach brexitu wynegocjowanej z Brukselą.
– W Izbie Gmin jest spora większość, która sprzeciwia się brexitowi bez umowy – zapewniał Hammond. Ujawnił, że rząd nie będzie robił przeszkód dla wniosku konserwatywnego deputowanego Nicka Bolesa, przewidującego przedłużenie procedury wyjścia z UE o dziewięć miesięcy. Kanclerz skarbu zapewnił, że będzie to skuteczną ochroną przed twardym brexitem. Dał przy tym do zrozumienia, że jego resort bardziej obchodzi stanowisko środowisk biznesowych niż stanowisko opinii publicznej.
Część środowisk biznesowych coraz głośniej domaga się zaś drugiego referendum ws. brexitu, czyli tzw. głosowania ludowego. „Jedyną realną drogą do wyjścia z tej sytuacji, jest zapytanie ludzi, czy nadal chcą wyjść z UE" – napisało 130 prezesów brytyjskich spółek w liście do „The Times".
Drugie referendum brexitowe mogłoby zyskać poparcie sporej części opozycji, ale rząd może się przed nim wzdragać, gdyż pogłębiłoby podziały wewnątrz rządzącej partii konserwatywnej.