To może sugerować, że spowolnienie w gospodarce dobiega końca. W niemieckim przemyśle poprawy koniunktury jednak nie widać, co wpływa negatywnie na nastroje nad Wisłą. Tak podsumować można majowe odczyty Europejskiego Wskaźnika Nastrojów (ESI), obliczanego przez Komisję Europejską dla każdego z państw członkowskich UE na podstawie ankiety wśród gospodarstw domowych i menedżerów przedsiębiorstw. W strefie euro ESI wzrósł do 105,1 pkt ze 103,9 pkt w kwietniu. Ten ostatni odczyt był najniższy od września 2016 r. W Polsce jednak wskaźnik ten utrzymał się na najniższym od niemal dwóch lat poziomie 101,1 pkt.
Nawet po majowej zwyżce ESI w strefie euro pozostaje na niskim poziomie na tle dwóch minionych lat, gdy średnio wynosił 110,7 pkt. Z drugiej strony ekonomiści oceniają, że nadal maluje on zbyt optymistyczny obraz koniunktury w zachodniej Europie. Jak szacuje Andrew Kenningham z firmy analitycznej Capital Economics, ESI jest obecnie spójny ze wzrostem gospodarki strefy euro w tempie 1,5 proc. rocznie, podczas gdy prawdopodobnie rozwija się ona w tempie maksymalnie 1 proc. rocznie. Zdaniem Clausa Vistesena, ekonomisty z Pantheon Macroeconomics, samej zwyżki ESI nie należy bagatelizować. Może ona zwiastować, że gospodarka strefy euro przestaje tracić impet, nawet jeśli nie zacznie od razu nabierać rozpędu.
Odbicie ESI to m.in. odzwierciedlenie poprawy nastrojów w sektorze przemysłowym, szczególnie we Francji. W samych Niemczech, które są ogniskiem zapaści w europejskim przemyśle, tej poprawy jednak nie widać. Pesymizm przedsiębiorstw znad Renu udziela się też polskim firmom, których przewidywania dotyczące wzrostu produkcji w najbliższych miesiącach – jak sugerują szczegóły ESI – są najniższe od sierpnia 2016 r. Jak dotąd jednak słabe nastroje w polskim przemyśle nie znalazły odzwierciedlenia w produkcji, która w tym roku rośnie nawet szybciej niż średnio w minionych dwóch latach.