Stopy procentowe w strefie euro nie zmienią się co najmniej do połowy 2020 r. – oświadczyła w czwartek Rada Prezesów Europejskiego Banku Centralnego, która tym razem obradowała w Wilnie. Tym samym już drugi raz w tym roku wydłużyła okres deklarowanej stabilizacji stóp, tym razem o pół roku. Jeszcze w styczniu decydenci z EBC dopuszczali możliwość ich podwyżki jesienią.
Na rynkach finansowych ten komunikat został odebrany jako raczej jastrzębi. Część inwestorów oczekiwała – czego wyrazem były notowania kontraktów terminowych na stopy procentowe – że EBC wkrótce zdecyduje się na ich obniżkę. W świetle czwartkowego komunikatu ten scenariusz wydaje się mało prawdopodobny, choć prezes EBC Mario Draghi na konferencji prasowej przyznał, że część członków Rady Prezesów rozważa taką możliwość, a nawet bierze pod uwagę wznowienie ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE). Zapewnił też, że frankfurcka instytucja jest gotowa do podjęcia takich działań w razie potrzeby, ale zaznaczył, że takiej potrzeby obecnie nie ma.
Dziś lepiej, później gorzej
W ocenie ekonomistów EBC gospodarka strefy euro powiększy się w tym roku o 1,2 proc., po 1,8 proc. w ub.r. To byłby najsłabszy wynik od 2014 r. W porównaniu z marcem ta prognoza jest jednak minimalnie wyższa. Jednocześnie ekonomiści EBC zrewidowali w dół prognozy na lata 2020–2021. PKB strefy euro ma rosnąć w tempie 1,4 proc. rocznie, zamiast 1,5–1,6 proc. Podobnie zmieniła się oczekiwana ścieżka inflacji. W tym roku ma ona wynieść średnio 1,3 proc., zamiast 1,2 proc., ale w kolejnych latach przyspieszy tylko do 1,4 i 1,6 proc., zamiast 1,5 i 1,7 proc. Tak czy inaczej, w świetle tych prognoz inflacja jeszcze długo pozostanie poniżej celu EBC, który ma obowiązek utrzymywać ją w średnim terminie w pobliżu 2 proc.
Draghi uspokajał jednak, że dzisiejszej dekoniunktury w strefie euro nie można porównywać ze spowolnieniem sprzed kilku lat związanym z kryzysem zadłużeniowym. – Rośnie zatrudnienie i rosną płace. Ale oczywiście musimy być przygotowani – powiedział.