Od kilku miesięcy kapitał systematycznie opuszcza fundusze hedgingowe. W tym roku odpływ netto kapitału sięgnął już 55,9 mld, co oznacza wzrost o 50 proc. w porównaniu z całym 2018 r., kiedy z funduszy odpłynęło 37,2 mld USD. Według firmy Eurekahedge frustracja inwestorów rośnie, ponieważ opłaty i prowizje są nadal wysokie. Fundusze zaczęły już obniżać opłaty poniżej tzw. modelu dwa i 20 (z ang. two and 20), który oznaczał, że fundusze pobierały prowizje 2 proc. od zarządzanego kapitału i 20 proc. od wypracowanych zysków.
W ciągu ostatnich trzech lat zamknięto więcej funduszy hedgingowych, niż uruchomiono, a te, które rozpoczynają działalność, są znacznie mniejsze pod względem aktywów niż te sprzed kryzysu finansowego.
Jednak nie cała branża cierpi z powodu odpływu kapitału. 37 proc. funduszy odnotowało wpływy, a największym napływem kapitału o wartości 10,3 mld USD cieszyły się w tym roku fundusze realizujące strategie opartą na zdarzeniach (z ang. Event-Driven Strategy). Te fundusze starają się zarabiać np. na inwestycjach w firmy będące w trakcie przejęć, bankructw czy podziałów, co często zaburza ich wycenę.
Największy odpływ kapitału dotknął natomiast długo- i krótkoterminowych funduszy akcji, z których wycofano w tym roku 25,5 mld USD. Wygląda więc na to, że inwestorzy w obawie przed nadchodzącą recesją postanowili unikać rynku akcji.
Co ciekawe, same fundusze raczej nie spodziewają się recesji i bessy. Goldman Sachs zbadał bowiem zaangażowanie w akcje 835 funduszy hedgingowych o łącznej wartości aktywów 2,1 bln USD i ustalił, że fundusze te posiadają większe pozycje w sektorach cyklicznych, w szczególności w sektorze technologicznym, nie zaś w sektorach antycyklicznym. Z reguły fundusze w obawie przed spadkiem akcji lokują kapitał w sektor antycykliczny – np. w spółki produkujące podstawowe dobra konsumpcyjne, których notowania w czasie bessy spadają mniej niż główne indeksy.