Już dziś płaca minimalna w Polsce jest zróżnicowana

Podwyżki płacy minimalnej nie wpływały w Polsce mocno na wyższe wynagrodzenia, które kształtują siły rynku. W efekcie zmalały nierówności dochodowe – mówi dr hab. Marek Kośny, profesor ekonomii na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu.

Publikacja: 05.07.2023 19:35

fot. mat. prasowe

fot. mat. prasowe

Foto: Exclusive

Niedawno ukazał się polski przekład książki „Mit i pomiar” z 1995 r., w której David Card i Alan Krueger podsumowali wnioski ze swoich badań z poprzednich kilku lat dotyczących płacy minimalnej. Te badania uchodzą za przełomowe, wręcz rewolucyjne. Dlaczego?

One były rewolucyjne na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, nowatorska była zastosowana przez nich metoda prowadzenia badań. Card i Krueger wykorzystali tzw. eksperyment naturalny, bazujący na tym, że płaca minimalna w USA zmienia się na poziomie stanów. Mogli prześledzić efekty zmian tej płacy w dwóch sąsiadujących i pod wieloma względami podobnych stanach. Ekonomistom od dawna marzyło się prowadzenie powtarzalnych eksperymentów w kontrolowanych warunkach, ale uchodziło to za niemożliwe. Card i Krueger pokazali, że można się do tego ideału zbliżyć. Do tego zebrane dane poddali bardzo rygorystycznej analizie ekonometrycznej, która potwierdzała poprawność wniosków. Dzisiaj to nie jest nic nadzwyczajnego , ale wtedy to było odkrywcze.

Card i Krueger oraz inni ekonomiści, którzy prowadzili badania w podobnym duchu, zapoczątkowali w ekonomii coś, co nazywa się niekiedy „rewolucją wiarygodnościową”. Czy ekonomia rzeczywiście stała się nauką w dużym stopniu empiryczną, a dzięki temu wolną od ideologii i dogmatów, które często stanowią podszycie teorii?

Na pewno ekonomia chciałaby się taką nauką stać. Zwrot empiryczny jest wyraźny, sposób analizy się zmienił. Empiria od zawsze była w jakimś stopniu obecna w ekonomii, empiryczne podłoże mają niektóre nienowe już teorie, jak np. krzywa Phillipsa czy krzywa Kuznetsa. Zwykle jednak empiria pełniła rolę pomocniczą. Teraz jest na pierwszym planie. Natomiast ekonomia wciąż nie jest nauką ścisłą, w której istnieją niepodważalne prawa, jak w fizyce. Nie potrafimy zapewnić pełnej powtarzalności eksperymentów. Zawsze mamy jeden faktyczny scenariusz, a wszelkie alternatywne są domniemane. Nie możemy więc z pewnością powiedzieć, co by się stało, gdybyśmy zmienili jakiś jeden parametr w tym faktycznym scenariuszu. To byłby już inny świat. W jakimś stopniu możemy ten problem próbować obchodzić, wykorzystując metody ekonometryczne, ale to nie jest rozwiązanie do końca satysfakcjonujące. Rewolucja wiarygodności nie jest więc zakończona. Książka Kruegera i Carda była też jednak rewolucyjna, jeśli chodzi o wnioski.

Tytułowym mitem okazało się to, że podniesienie ceny pracy zmniejszy popyt na nią, jak wynikałoby z prawa popytu i podaży. Krueger i Card wykazali, że można podnieść płacę minimalną, podnosząc dochody osób, które ją otrzymują, a nie zmniejszając ich szans na znalezienie pracy. Ten wniosek pozostaje aktualny?

Ich odkrycie dotyczyło konkretnego miejsca i czasu. Jednak zgodnie z teorią ekonomii to, co oni zaobserwowali, nie powinno zdarzyć się nigdy w żadnym miejscu. W tym sensie Krueger i Card podważyli dominującą teorię, podali ją w wątpliwość. Nie zbudowali jednak nowej teorii. Otwarcie mówili, że to, co zobaczyli w New Jersey na początku lat 90. XX w., nie jest uniwersalną prawidłowością, obowiązującą zawsze i wszędzie. Paul Samuelson mówił, że w ekonomii jedna teoria może zostać pogrzebana tylko przez inną, a fakty mogą co najwyżej nabić jej siniaka. Dzisiaj wiemy, że empiria, czyli fakty, może teorię obalić, ale trudniej na jej podstawie zbudować nową teorię.

Czyli główny wniosek z badań Carda i Krugera jest taki, że rynek pracy jest skomplikowanym organizmem, a czynników, które determinują wpływ podwyżek płacy minimalnej na gospodarkę, jest wiele?

Tak można powiedzieć. Przy czym w „Micie i pomiarze” Krueger i Card pokazali, że nie jest tak, iż tylko w New Jersey podwyżka płacy minimalnej nie miała negatywnego wpływu na zatrudnienie. Pozostając wierni swoim danym i metodzie, nie mogli jednak powiedzieć, że odkryli ponadczasową prawdę. Podkreślali, że zawsze trzeba uwzględnić kontekst, lokalną specyfikę rynku pracy. Ale ich wyniki zapoczątkowały długą dyskusję, sprowokowały badania w wielu innych miejscach na świecie. I wiele z nich potwierdza, że zmiany płacy minimalnej – zwłaszcza relatywnie małe – nie wpływają negatywnie na zatrudnienie, bezrobocie itp.

W Polsce płaca minimalna od 2008 r. rośnie szybciej niż przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej. Co wiemy o wpływie tych zmian na polski rynek pracy?

Możemy to analizować przez pryzmat poziomu zatrudnienia i bezrobocia. Fakty są zaś takie, że pomimo niesprzyjających okoliczności, tzn. kilku kryzysów, wzrostowi płacy minimalnej nie towarzyszył wzrost poziomu bezrobocia. Przeciwnie, stopa bezrobocia systematycznie malała i dziś jest na rekordowo niskim poziomie. Być może jest tak, że w obecnej sytuacji demograficznej przewaga popytu na pracowników nad ich podażą jest tak duża, że nawet wzrost płacy minimalnej nie powoduje wzrostu bezrobocia. Niezależnie od przyczyn tej małej wrażliwości rynku pracy na podwyżki płacy minimalnej, można powiedzieć, że nie mają one negatywnych konsekwencji dla pracowników i nie wpychają części z nich w ubóstwo z powodu trudności ze znalezieniem pracy.

Dzisiaj krytyka dużych podwyżek płacy minimalnej, na przykład tej zaplanowanej na 2024 r., ogniskuje się raczej na ich wpływie na inflację. Przeciwnicy podwyżek mówią, że wzrost płacy minimalnej napędza wzrost pozostałych płac, a w ten sposób napędza spiralę płacowo-cenową. To prawda?

To jest pytanie o tzw. efekt dyfuzji, tzn. wpływ zmian płacy minimalnej na inne płace, np. te, które są powyżej dotychczasowego poziomu tej płacy, ale poniżej nowego. Czy one wzrosną na tyle, aby wciąż były powyżej minimum? A co się dzieje z wynagrodzeniami wyższymi od starego minimum? Niestety, niewiele o tym w Polsce wiemy, ale mamy pewne przesłanki, aby sądzić, że ten efekt dyfuzji nie jest silny. Dane z Europejskiego Badania Warunków Życia Ludności (EU-SILC) pokazują, że w Polsce systematycznie spadają nierówności dochodowe. Podstawowa miara tych nierówności, współczynnik Giniego, w 2022 r. wyniósł 26,3 pkt w porównaniu do 32 pkt w 2008 r. i 30,6 pkt w 2015 r. Głęboki spadek tego współczynnika nastąpił w 2020 r., co zbiegło się w czasie z dużą podwyżką płacy minimalnej (o 16 proc. – red.). To badanie ma pewne mankamenty metodologiczne, niedoreprezentowane są w nim gospodarstwa domowe o wysokich dochodach. Jednak w kontekście płacy minimalnej to jest relatywnie mało istotne. Można powiedzieć, że podwyżkom płacy minimalnej towarzyszyło spłaszczenie struktury wynagrodzeń w gospodarce. Przy tym wzrost płac w sektorze prywatnym w warunkach niskiego bezrobocia i deficytu pracowników był napędzany raczej grą popytu i podaży oraz był adekwatny do potrzeb danej branży.

Największe kontrowersje dotyczą dzisiaj sektora publicznego. Przykładowo, początkujący nauczyciel zarabia dzisiaj niewiele więcej, niż wynosi płaca minimalna.

Rzadko się o tym mówi, ale w Polsce w praktyce mamy kilka płac minimalnych. Inne obowiązują w samorządach, a jeszcze inne w szkolnictwie, na uczelniach, w służbie zdrowia i służbach mundurowych. To, jak te minima się zmieniają względem siebie, jest interesujące i może mieć pewne implikacje gospodarcze. Przykładowo, na niższych szczeblach zaszeregowania w administracji samorządowej minimalne wynagrodzenie rosło w ostatnich latach nawet szybciej niż krajowa płaca minimalna, ale jest wciąż niższe. Natomiast na wyższych szczeblach zaszeregowania wzrost był o połowę mniejszy. W rezultacie wynagrodzenia ludzi na wysokich stanowiskach w administracji samorządowej zaczynają się zbliżać do minimum krajowego. To może zmniejszać ich motywację do pracy, powodować odpływ pracowników z sektora publicznego i wpływać negatywnie na jakość usług publicznych. A samorządy, wraz ze wszystkimi instytucjami, lokalnie bywają bardzo ważnym pracodawcą, więc ich siatka płac jest też odniesieniem dla innych pracodawców w okolicy.

Skoro w praktyce płaca minimalna jest zróżnicowana branżowo, to może warto ją też zróżnicować regionalnie, tak aby lepiej przystawała do przeciętnego poziomu wynagrodzeń, który też jest dość zróżnicowany?

Znam ten postulat, ale moim zdaniem byłby trudny do zrealizowania. Co bowiem rozumiemy pod pojęciem regionu? Zróżnicowanie płac jest dużo większe pomiędzy miastami o różnej wielkości niż pomiędzy województwami. Przykładowo, różnice są większe między Warszawą a Pułtuskiem oraz między Lublinem a Zamościem, niż między Warszawą a Lublinem. Czy mielibyśmy ustalać wynagrodzenie minimalne osobno dla każdego miasta lub powiatu? Takie zróżnicowanie płacy minimalnej tworzyłoby też bodźce do przerejestrowywania firm. Administracyjnie bardzo trudno byłoby to kontrolować. Firma zarejestrowana na wsi na Lubelszczyźnie może świadczyć usługi w wielu różnych miastach w Polsce. Jakie wynagrodzenie minimalne miałoby w tej firmie obowiązywać?

Powiedział pan, że podwyżki płacy minimalnej nie spowodowały wzrostu bezrobocia w Polsce. Towarzyszył im za to systematyczny wzrost zatrudnienia, a także wskaźnika aktywności zawodowej. Czy jest możliwe, że te zjawiska były częściowo konsekwencją podwyżek płacy minimalnej, np. dlatego, że przyciągały one imigrantów oraz motywowały do wejścia na rynek pracy osoby bierne zawodowo?

Trudno to wykluczyć, chociaż trzeba pamiętać o tym, że grupa osób biernych zawodowo jest bardzo zróżnicowana. Na pewno duża część osób, które się aktywizują, na początku nie może liczyć na wysokie wynagrodzenia. W tym sensie podwyższanie płacy minimalnej może być dla nich zachętą do wejścia na rynek pracy. Przy tym, ważny jest tu stosunek wysokości płacy minimalnej do wysokości dochodów z innych źródeł, np. ze świadczeń społecznych. Z drugiej strony, część osób, która figuruje jako bierna zawodowo, wcale bierna nie jest, tylko pracuje w szarej strefie. Powody są różne, ale często jest tak, że pracodawca lub pracownik nie chce ponosić obciążeń podatkowo-składkowych związanych z minimalnym wynagrodzeniem. Jego podwyższanie może więc dodatkowo wypychać część osób z oficjalnego zatrudnienia. Nie jest jasne, który z tych efektów przeważa.

W 2024 r., gdy płaca minimalna wzrosnąć ma najpierw do 4242 zł brutto, a następnie do 4300 zł brutto, z dużym prawdopodobieństwem znajdzie się ona zdecydowanie powyżej 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. To będzie ewenement w skali UE. Zwykle stosunek płacy minimalnej do przeciętnej jest niższy. Część ekonomistów mówi w tym kontekście o eksperymencie. Jakie będą jego wyniki?

Nie demonizowałbym tych 50 proc., jeśli chodzi o stosunek płacy minimalnej do średniej. W końcu Komisja Europejska wśród swoich rekomendacji dotyczących poziomu płacy minimalnej wskazuje, że powinna ona wynosić właśnie 50 proc. średniej płacy albo 60 proc. medianowej płacy. Jeśli w 2024 r. płaca minimalna w Polsce wzrośnie o 20 proc., a przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej o 10 proc., to ich stosunek znajdzie się gdzieś w okolicy 53 proc. To niewiele powyżej unijnego minimum, choć pewnym problemem rzeczywiście może być tempo wzrostu płacy minimalnej. W naszej polityce kształtowania płacy minimalnej brakuje mi też osadzenia w szerszym kontekście. Przykładowo, zmiany podatkowe wprowadzone w ramach Polskiego Ładu zmniejszyły różnicę między płacą minimalną brutto a netto. To należałoby uwzględnić przy podnoszeniu tej płacy. Drugą sprawą są inne minima, o których wspominałem, oraz zasiłki i świadczenia. Wydając teraz ponad 20 mld zł na waloryzację 500+ do 800+, rząd nie wyda tych pieniędzy na podwyżki płac w sferze publicznej. To z kolei będzie oddziaływało też na płace w firmach, dla których sektor publiczny jest konkurentem. Mam wrażenie, że część krytyków podwyżek płacy minimalnej tak naprawdę ma problem właśnie z nieadekwatnym wzrostem płac w sektorze publicznym.

Gdy w 2019 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiadał podwyższenie płacy minimalnej do 2024 r. do 4000 zł brutto, pojawiały się głosy, że to może sprzyjać modernizacji polskiej gospodarki. Chodzi o to, że wzrost kosztów pracy może wymuszać na firmach podwyższanie produktywności albo przepływu pracowników z firm mniej do bardziej produktywnych. Takie tendencje w gospodarce widać?

Proszę pamiętać, że ostatnie podwyżki płacy minimalnej nie są wcale horrendalne, jeśli weźmiemy pod uwagę kontekst wysokiej inflacji. W 2019 r. 4000 zł brutto robiło zupełnie inne wrażenie niż dziś. Szoku z tytułu wzrostu płacy minimalnej nawet powyżej 4000 zł brutto raczej więc nie będzie. Natomiast jeśli podtrzymamy tendencję do wzrostu płacy minimalnej, to na dłuższą metę będzie to wymuszało wzrost wydajności pracowników. Ciekawym jest pytanie, jakie będą tego konsekwencje. Zawsze wydawało się, że automatyzacja będzie wypierała najprostsze prace fizyczne. W praktyce jednak dzisiaj łatwiej jest zastąpić część pracowników umysłowych niż fizycznych.

CV

Dr hab. Marek Kośny jest profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, kieruje tam Katedrą Ekonometrii i Badań Operacyjnych. Jest członkiem Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie RP, przewodniczącym zespołu ekspertów Związku Dużych Rodzin 3Plus. Pełni funkcję przewodniczącego Rady Naukowej Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Był redaktorem naukowym polskiego tłumaczenia książki „Mit i pomiar” Davida Carda i Alana Kruegera, która ukazała się niedawno nakładem PTE. Prof. Kośny jest stałym uczestnikiem panelu eksperckiego „Parkietu” i „Rzeczpospolitej”.

Gospodarka krajowa
Bilans płatniczy i handel zagraniczny gorsze w marcu
Gospodarka krajowa
Niemal 40 mld zł deficytu w budżecie. Wpływy z VAT na minusie
Gospodarka krajowa
Jakub Borowski, Credit Agricole Bank Polska: RPP zacznie myśleć o podwyżce stóp
Gospodarka krajowa
Kwiecień stanowił preludium silnego wzrostu inflacji
Gospodarka krajowa
Polski eksport słabnie. Kurczy się sprzedaż do Niemiec
Gospodarka krajowa
Polska gospodarka przyspiesza, ale niezbyt żwawo. GUS podał najnowsze dane o PKB