– To twierdzenie nie ma sensu. Przy obecnych rozwiązaniach instytucjonalnych Polska nie ma po prostu żądnych szans na dogonienie Niemiec. Oznaczałoby to, że przyjęcie euro zostałoby w praktyce odłożone do momentu, który nigdy nie nastąpi, co byłoby wyjątkowo szkodliwe dla polskiej gospodarki – komentuje prof. Andrzej Cieślik z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.
– Dogonienie Niemiec będzie trudne i potrwa długo. Argument, że trzeba na to poczekać, to sugerowanie odłożenia przyjęcia euro na nieokreśloną przyszłość. Jeśli mamy kiedyś dogonić Niemcy, to raczej będąc w strefie euro niż poza nią – dodaje prof. Marek Góra ze Szkoły Głównej Handlowej. Profesor Joanna Tyrowicz z UW i think tanku GRAPE zwraca uwagę, że gdyby inne kraje, które dziś są w unii walutowej, kierowały się taką logiką, to ta unia nigdy by nie powstała. – Dla ustalenia uwagi przyjmijmy, że ta teza jest prawdziwa. Wówczas Niemcy powinny wejść do strefy euro dopiero w momencie, gdy osiągnęłyby poziom rozwoju Luksemburga itp. Czyli gdyby to zdanie było prawdą, nikt w Europie nie powinien podejmować starań, żeby wejść do wspólnego obszaru walutowego – tłumaczy ekonomistka.
Borowski: Członkostwo w strefie euro to rodzaj polisy
Bezpieczeństwo państwa jest wartością nadrzędną. Jeśli uznamy, że przyjęcie euro zwiększy nasze bezpieczeństwo, to argumenty ekonomiczne za lub przeciwko wspólnej walucie zejdą na drugi plan – mówi ekonomista dr Jakub Borowski.
Wpływ euro na gospodarkę w naszych rękach
To, że uczestnicy naszego panelu ekonomistów nie zgadzają się z tym, że Polska do strefy euro dojrzeje dopiero wtedy, gdy dogoni Niemcy, nie oznacza, że możemy przyjąć tę walutę w dowolnym momencie. Część z nich, chociaż niewielka, podziela bowiem obawy prezesa NBP, że dołączenie do unii walutowej już teraz doprowadziłoby do spowolnienia wzrostu polskiej gospodarki. Z taką tezą zgodziło się 8 proc. ankietowanych. Większość – ponad 78 proc. – takiego ryzyka jednak nie widzi albo sądzi, że możemy je zminimalizować odpowiednio się przygotowując. Chodzi przede wszystkim o to, aby stworzyć alternatywne wobec polityki pieniężnej mechanizmy schładzania gospodarki, w razie gdyby groziło jej przegrzanie (i nadmierna inflacja).
– Wpływ przyjęcia euro na wzrost gospodarczy zależałby od tego, jak Polska przygotowałaby się do członkostwa w unii walutowej, w tym zwłaszcza od tego, czy zostałyby zbudowane zabezpieczenia przed cyklem boomów i krachów. Gdyby to zrobiono, członkostwo w strefie euro przyczyniłoby się do przyspieszenia wzrostu, a nie jego spowolnienia – ocenia dr hab. Andrzej Rzońca, profesor SGH i były członek Rady Polityki Pieniężnej. – Przyjęcie euro przyśpieszy rozwój polskiej gospodarki, a nie spowolni. Stanie się tak zarówno ze względu na czysto techniczne korzyści związane ze zmniejszeniem kosztów transakcyjnych, jak i – przede wszystkim – ze względu na większe bezpieczeństwo, wynikające z jeszcze silniejszego zakotwiczenia Polski w strukturach EU – nie ma wątpliwości dr hab. Cezary Wójcik, profesor w SGH specjalizujący się m.in. w tematyce integracji walutowej.
Kto się musi przygotować: my czy strefa euro?
Kiedy w takim razie powinniśmy rozpocząć starania o przyjęcie euro? W ocenie dra Pawła Doligalskiego, wykładowcy Uniwersytetu w Bristolu i członka grupy eksperckiej Dobrobyt na Pokolenia, do poważnej dyskusji na ten temat będzie można wrócić, gdy tylko zakończy się obecny okres zawirowań makroekonomicznych. Dr Łukasz Rachel, obecnie pracownik naukowy Uniwersytetu Princeton, jest nieco ostrożniejszy, radzi poczekać, aż do pewnych zmian dojdzie w samej strefie euro. – Wiemy, że architektura strefy euro jest niekompletna. Brakuje w niej przede wszystkim instrumentów fiskalnych na szczeblu całej unii walutowej, które mogłyby wyrównywać szoki i koniunkturę w różnych krajach. Brakuje też elementów wspólnego rynku, tzn. unii bankowej i unii rynków kapitałowych. Brakuje wreszcie wspólnego i przejrzystego zarządzania i regulacji. To są bardzo istotne kwestie i dopóki nie zostaną rozwiązane, Polska musi być świadoma tego, że uczestnictwo w niekompletnym jeszcze projekcie niesie ze sobą pewne ryzyko – tłumaczy.