Kryzys zaszkodził młodym

Bezrobocie może do końca roku wzrosnąć jeszcze o 1 pkt proc. – przewiduje większość ekonomistów. A to oznacza, że znajdzie się na poziomie ok. 12 proc. i że nie sprawdzą się dramatyczne prognozy, iż do końca roku bez pracy będzie ok. 2 mln ludzi.

Publikacja: 13.11.2009 07:34

Od początku roku najszybciej wzrosło bezrobocie wśród młodzieży, do 25. roku życia. Na początku list

Od początku roku najszybciej wzrosło bezrobocie wśród młodzieży, do 25. roku życia. Na początku listopada w pośredniakach zarejestrowanych było ponad 396 tys. młodych ludzi

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

– Przedsiębiorcy wyciągnęli gorzką naukę z ostatnich lat – uważa Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. – Pamiętają, jak trudno było im pozyskać pracowników w latach 2006–2007, po tym, jak gremialnie ich zwalniali w czasie poprzedniego spowolnienia na początku dekady – tłumaczy ekonomista. Wskazuje, że obecne zachowanie biznesu świadczy o dojrzałości gospodarczej, ale też ma negatywne konsekwencje dla rynku pracy młodych ludzi.

Od początku roku najszybciej bowiem wzrosło bezrobocie wśród młodzieży, do 25. roku życia. Na początku listopada w pośredniakach zarejestrowanych było ponad 396 tys. młodych ludzi, ok. 90 tys. więcej niż pod koniec 2008 roku. Teraz stanowią ponad 23 proc. wszystkich bezrobotnych.

– Firmy przyjęły strategię niezwalniania pracowników, a to oznacza, że nie przyjmują do pracy ludzi młodych, bez kwalifikacji – tłumaczy Urszula Sztanderska, ekonomistka z Uniwersytetu Warszawskiego. – Zawsze tak jest, że w czasach dekoniunktury bezrobocie młodych rośnie najszybciej. W najlepszej sytuacji są absolwenci uczelni wyższych z tytułem magisterskim. – Im młodzi ludzie mają niższe wykształcenie, tym trudniej będzie im znaleźć pracę – dodaje Sztanderska.

– Zatrudnienie młodych ludzi bez kwalifikacji zawodowych jest dla przedsiębiorstwa inwestycją na przyszłe lata, a teraz firmy opierają się na doświadczeniu pracowników, jakich mają, a nie na inwestowaniu w przyszłość – dodaje Bohdan Wyżnikiewicz.

Jego opinię potwierdza Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. – Przedsiębiorcy, szczególnie z dużych firm, zrozumieli, jak ważnym zasobem jest kapitał społeczny, czyli pracodawcy – uważa.Starczewska-Krzysztoszek wskazuje, że w okresie dobrej koniunktury firmy zatrudniały nieco na zapas i kryzys dopadł je w sytuacji przerostów zatrudnienia. – Stąd często zwolnienia w pierwszych miesiącach roku to nie było „ślepe” cięcie zatrudnienia, tylko budowanie potencjału załogi już na czas wychodzenia z kryzysu – tłumaczy.

Mateusz Walewski, ekonomista fundacji CASE, dodaje, że przedsiębiorstwa stosowały inne metody: – Obniżały liczbę godzin pracy, szybko ograniczyły wzrost wynagrodzeń. Ale też lawinowo od początku roku urosła liczba zwolnień lekarskich. To było sposobem na cięcia kosztów bez redukcji personelu, niektóre stanowiska pracy przerzucono do szarej strefy.

Gospodarka krajowa
NBP ma już ponad 509 ton złota, więcej niż EBC
Gospodarka krajowa
Tempo podwyżek płac w gospodarce wciąż hamuje. Dane są najsłabsze od trzech lat
Gospodarka krajowa
Kolejna obniżka stóp procentowych w czerwcu pod znakiem zapytania
Gospodarka krajowa
Prezes NBP Adam Glapiński: Wątpliwa kolejna obniżka stóp procentowych w czerwcu
Materiał Promocyjny
Banki muszą wyjść poza strefę komfortu
Gospodarka krajowa
Gołębia Rada coraz mniej lęka się inflacji i ścina stopy procentowe
Gospodarka krajowa
RPP obniżyła stopy procentowe, ekonomiści komentują. "Rozsądna decyzja"