Indeks S&P 500 obniżył się w jej ramach o około 5 proc. i osunął w bardzo istotne okolice. Wyznaczają ją zbiegające się w kilkunastopunktowej strefie 55-sesyjna średnia krocząca i szczyty z kwietnia. W tak newralgicznym położeniu ukształtowała się świecowa formacja objęcia hossy – zapowiedź powrotu indeksu do zwyżek, które wywołać może odnotowanie w komunikacie FOMC braku presji inflacyjnej będące gwarantem łagodnej polityki Fed przez lata.

Wzrost rentowności obligacji skarbowych USA jest jednak w dłuższym terminie nieunikniony i stanie się czynnikiem jednoznacznie korzystnym dla siły dolara i niesprzyjającym rynkom długu państw wschodzących. W przypadku giełd diagnoza nie już tak oczywista.

Bez wątpienia gigantyczny zastrzyk płynności, który w ostatnich latach zaaplikowały banki centralne, był kluczem do zwyżek indeksów.

Jednak na jej ograniczenie pozwoli w drugiej części roku dobra koniunktura w USA, która ma większe przełożenie na wyniki spółek niż w przypadku indeksów europejskich. Prognozy przychodów firm notowanych na Wall Street będą w rezultacie rosnąć razem z rentownościami obligacji, a indeksy na wysokich poziomach utrzyma przepływ kapitału z rynku długu na rynek akcji.