Miało to obniżyć koszty transportu paliw z należącej do PKN Orlen rafinerii. Według wiceministra komunikacji Litwy Arunasa Štarasa to są nierealne życzenia. Aby odbudować odcinek torów, koleje muszą najpierw ogłosić przetarg, co zajmie około dwóch miesięcy. Następnie sporo czasu pochłoną prace projektowe oraz sama odbudowa.
Litewski polityk otwarcie nazwał żądania polskiego ministerstwa ultimatum. Jego zdaniem Litwa dostrzega coraz więcej oznak tego, że Polska chce sprzedać rafinerię Rosjanom, mimo że polskie władze kategorycznie temu zaprzeczają. – Można to zrozumieć jako pewien nacisk: jeśli wy nie dajecie tego, co my chcemy, to my sprzedamy zakład Rosnieftowi lub komuś innemu. Chociaż gdy pytamy otwarcie, to Polacy odpowiadają, że z nikim nie negocjują – mówił Štaras. Litewskie koleje obiecują odbudować tory w ciągu 36 miesięcy.
W środę polski wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski powiedział, że kwestia odbudowy torów jest kluczowa dla rafinerii w Możejkach. W 2006 r. rosyjski Transnieft zawiesił dostawy ropy do litewskiego zakładu, tłumacząc to awarią ropociągu „Przyjaźń”. Obecnie jest ona dostarczana tankowcami i koleją, co pogorszyło sytuację finansową zakładu przejętego przez Orlen. Ponadto w 2008 r. Koleje Litewskie rozebrały, a obecnie zwlekają z odbudową torów umożliwiających krótsze i tańsze połączenia z łotewskimi portami.
Budzanowski nie zgodził się z argumentacją rządu litewskiego, który twierdzi, że potrzebuje na odbudowę 19 km torów aż trzy lata. Wiceminister zauważył, że rozebranie tego odcinka torów w 2008 roku zajęło raptem kilka dni. Jego zdaniem jest to we wspólnym interesie Polski i Litwy, żeby rafineria w Możejkach jak najszybciej znów stała się rentowna. Dodał, że jeśli nie stanie się ona zyskowna, będą rozważane inne opcje. Nie chciał jednak komentować sprawy ewentualnego pozyskania inwestora dla Możejek. – Czekamy na oficjalne stanowisko rządu i Kolei Litewskich w tej sprawie. Nie będziemy komentowali nieformalnych doniesień – mówi Sławomir Jędrzejczyk, wiceprezes Orlenu.