Od początku grudnia 2016 r. WIG20 zyskał już blisko 24 proc., a licząc w dolarach, niemal 28 proc. W tym okresie takim rozkwitem jak GPW pochwalić mogły się tylko nieliczne spośród globalnych giełd. Indeks MSCI EM, grupujący 23 rynki klasyfikowane jako wschodzące, zwyżkował w minionych trzech miesiącach (w dolarze) o 8,9 proc., a MSCI World, skupiający 23 rynki rozwinięte, o 7,8 proc. To, że koniunktura na GPW była w ostatnich miesiącach lepsza niż przeciętnie na rynkach wschodzących, a złoty należał do najmocniejszych walut, znalazło odzwierciedlenie w globalnych indeksach akcji. Udział Polski w MSCI EM pod koniec lutego wynosił 1,21 proc., w porównaniu z 1,14 proc. pod koniec grudnia ub.r. W tym czasie udział Polski w MSCI ACWI – indeksie grupującym rynki wschodzące i dojrzałe – zwiększył się z 0,12 do ponad 0,13 proc.
Jest nadzieja, ale słaba
W ostatnich latach udział Polski w globalnych indeksach systematycznie spadał. Przed kryzysem finansowym akcje spółek z GPW odpowiadały za niemal 1,9 proc. składu MSCI EM i 0,22 proc. składu MSCI ACWI. Później było już tylko gorzej, bo po ostrej przecenie akcji w 2008 r. w Warszawie nie doszło do tak wyraźnego odbicia notowań jak na większości giełd.
Pierwszy od lat wzrost wagi Polski w globalnych indeksach giełdowych, takich jak te obliczane przez MSCI, to dobra wiadomość dla naszego rynku. Nie tylko odzwierciedla to bowiem koniunkturę na GPW, ale też w pewnym stopniu na nią wpływa. Od udziału Polski w takich indeksach zależy napływ kapitału zagranicznego na warszawską giełdę. Dotyczy to przede wszystkim funduszy pasywnie zarządzanych, których portfele wprost odzwierciedlają skład wybranych indeksów, ale z kolei ich postępowanie wpływa na decyzje funduszy aktywnie zarządzanych.