Przyszłość relacji inwestorskich

W teorii prowadzenie dobrej komunikacji z inwestorami jest nieodzownym elementem działań spółki publicznej, ale w praktyce jest to dużo bardziej skomplikowane. Dyskutowaliśmy o tym podczas ostatniego Kongresu Relacji Inwestorskich i – w zależności od przyjętych założeń – można na tej podstawie przewidywać zarówno renesans tego rodzaju działalności, jak i jej zmierzch.

Publikacja: 26.06.2025 06:00

dr Mirosław Kachniewski prezes zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

dr Mirosław Kachniewski prezes zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: materiały prasowe

Zasadniczo można dojść do bardzo prostego wniosku, że sens prowadzenia relacji inwestorskich zależy od tego, czy spółka sprzedaje, czy kupuje akcje. Jeśli sprzedaje, czyli dokonuje nowych emisji akcji, to będzie dbać o wycenę, używając wszelkich dostępnych metod. Będzie się dobrze komunikować z inwestorami, zadba o pokrycie analityczne i o free float dający szanse na obroty umożliwiające kształtowanie się ceny papieru wartościowego odzwierciedlającej jego obiektywną wartość. Jeśli natomiast spółka dokonuje buy-backów, wówczas wyższa wycena akcji nie jest raczej pożądana, w związku z czym ponoszenie kosztów relacji inwestorskich nie jest uzasadnione.

Można jednak starać się pogłębić to rozumowanie. Dlaczego spółka dokonuje skupu akcji własnych? Czy ma za dużo pieniędzy, czy jest to forma dystrybucji środków do akcjonariuszy, czy akcje są okazyjnie tanie? Pierwszy przypadek jest stosunkowo rzadki, więc skupię się na dwóch pozostałych.

Podstawową formą dzielenia się zyskami z akcjonariuszami powinna być wypłata dywidendy, jednak wobec różnego rodzaju zawiłości podatkowych i kosztów spółki niekiedy decydują się na buy-back, który ma podobny skutek ekonomiczny. Zysk akcjonariusza polega wtedy nie na otrzymaniu pieniędzy, lecz na wzroście kursu akcji i teoretycznie powinno być to tożsame (choć w praktyce może się rozjechać). Warto jednak zwrócić uwagę, że każda taka operacja zdejmuje z rynku ileś akcji, obniżając free float, przez to płynność, a w konsekwencji wycenę akcji. Dlatego należałoby tak uprościć wszelkie kwestie związane z wypłatą dywidendy, aby była to opcja pierwszego wyboru dzielenia się zyskami z akcjonariuszami.

Przejdę teraz do buy-backów motywowanych okazyjną ceną akcji. Otóż warto się zastanowić, dlaczego ta cena jest okazyjna. Najczęściej wynika to z braku właściwej komunikacji z inwestorami i analitykami oraz z niskiej płynności. A zatem gdyby spółka dokonywała nowych emisji akcji, zwiększając tym samym free float przekładający się na płynność i podnosząc zainteresowanie analityków i inwestorów, być może wycena spółki skłaniałaby raczej ku emitowaniu nowych emisji, a nie ku skupowaniu „starych” akcji. Wynika z tego, że gdyby spółki uwierzyły w sens dokonywania nowych emisji akcji, mogłoby się to stać samospełniającą się prognozą. I w drugą stronę – jeśli spółki w to nie uwierzą, to samospełniającą się prognozą będzie obniżanie free floatu, a w konsekwencji płynności, co zniechęci inwestorów, doprowadzi do wygaszania notowań, a następnie do delistingu. I (niestety) taki scenariusz niejednokrotnie już miał miejsce.

W tym miejscu mogą pojawić się głosy oburzenia wskazujące, że prowadzenie relacji inwestorskich jest obowiązkiem spółki publicznej, niezależnie od planowanego sposobu finansowania dalszego rozwoju. Chciałbym wskazać zatem na trzy aspekty, które podważają tę logikę rozumowania. Po pierwsze, obowiązkiem spółki jest realizowanie... obowiązków właśnie. Czyli raportowanie zgodnie z przepisami, a relacje inwestorskie są zespołem działań daleko wykraczających poza wymogi prawa. Drugi aspekt to zmiana zasad gry – systematyczne zwiększanie wymogów informacyjnych pozostawia coraz mniej przestrzeni i środków na realizację działań dobrowolnych. Trzeci dotyczy racjonalnego gospodarowania środkami akcjonariuszy – jeśli spółka nie może być obiektem zainteresowania inwestorów, to wydatki na komunikację z nimi zwyczajnie nie mają ekonomicznego sensu.

Ten ostatni wątek prowadzi nas ponownie do rozważań o samospełniających się prognozach, bo w wielu przypadkach dobrze prowadzone relacje inwestorskie połączone z innymi działaniami (np. zwiększeniem free floatu) mogą zmienić nastawienie do spółki. Jeśli emitent wybierze drogę rozwoju poprzez rynek, z czasem ma szanse na przyciągnięcie nowych kategorii inwestorów, co pobudzać będzie płynność, zwiększać wyceny, czynić nowe emisje akcji opłacalnymi. Jeśli natomiast uzna, że lepiej trzymać się finansowania bankowego, wówczas notowanie na giełdzie traktowane będzie jako niepotrzebny balast i wszelkie obowiązki wobec inwestorów realizowane będą na poziomie minimum, co w coraz większym stopniu zniechęci uczestników rynku i zamknie drogę do finansowania poprzez nowe emisje akcji.

Możliwe jest zatem finansowanie rozwoju spółki poprzez rynek kapitałowy, wymaga to jednak podjęcia ryzyka prowadzenia bardzo otwartej polityki informacyjnej, co wiąże się z problemami natury biznesowej (im więcej wie o nas konkurencja, tym trudniej zarabiać pieniądze dla akcjonariuszy) i regulacyjnej (im więcej komunikujemy, tym łatwiej o popełnienie błędu), przy jednoczesnym małym prawdopodobieństwie sukcesu (z uwagi na ograniczoną bazę inwestorską).

Jeśli chcemy zachęcić spółki do pójścia tą drogą, powinniśmy podjąć działania ułatwiające dostęp do rynku inwestorom detalicznym, bo małe spółki (a takich mamy na polskim rynku najwięcej) muszą sięgać po kapitał do małych inwestorów. Akurat jest ku temu okazja – trwają konsultacje dokumentu „Retail Investor Journey”, na podstawie których opracowane zostaną zasady dostępu tej grupy inwestorów do rynku kapitałowego. Do 21 lipca trzeba zgłosić uwagi, do czego serdecznie zachęcam. Można to zrobić do 17 lipca za pośrednictwem SEG-u lub indywidualnie.

Felietony
Świat powoli odchodzi od rezerw obowiązkowych
Felietony
Czerwiec pełen wydarzeń
Felietony
Jak technologia zmieniła rynek wymiany walut w Polsce?
Felietony
Jaką formę prawną wybrać na start?
Felietony
Rekordy giełd na giełdach
Felietony
Integracja unijnych rynków kapitałowych