Czy ZUS jednak czasem nie przepłaca?

Opublikowano wskaźniki waloryzacji środków na koncie w ZUS-ie (składki, które na bieżąco płacimy) oraz subkoncie (zapis wynikający z przejęcia środków z OFE). Wyniosły one za 2024 r. 14,4 proc. i 9,5 proc.

Publikacja: 10.06.2025 06:00

Marcin Materna, CFA, doradca inwestycyjny, BM Banku Millennium

Marcin Materna, CFA, doradca inwestycyjny, BM Banku Millennium

Foto: materiały prasowe/D. Sobieski

Waloryzacja konta ZUS‑u zależy od inflacji oraz od wzrostu płac i liczby ubezpieczonych, subkonta – to pochodna nominalnego wzrostu PKB (ale nie może być ujemna dla subkonta ani niższa niż inflacja dla konta).

Porównajmy zwroty z instrumentów dłużnych z waloryzacją kont za ostatnie dziesięć lat. Ani hipotetyczne wyniki OFE w części obligacji, ani faktyczne funduszy dłużnych lub samodzielne inwestowanie w te instrumenty przez zwykłego Kowalskiego (zakładamy, że co roku kupowałby obligacje roczne) nawet nie zbliżyłyby się do wyniku „wypracowanego” przez ZUS.

Zestawmy najpierw zwrot z obligacji z waloryzacją na subkoncie. Gdyby środki przejęte w 2014 r. – około 150 mld zł – zostały w OFE, budżet wypłaciłby w tym czasie około 30–35 proc. odsetek, czyli około 55 mld zł (zakładam, że stopa zwrotu OFE w części dotyczącej obligacji byłaby zbliżona do rezultatów funduszy dłuższych). Samych obligacji budżet by de facto nie spłacił – OFE za uzyskane środki z wykupu kupiłyby walory nowych emisji.

Waloryzując przejęte środki w ciągu ostatnich dziesięciu lat o 84 proc., przyszłe zobowiązanie budżetu (na dziś) wzrosło już jednak o około 125 mld zł. Różnica pomiędzy tymi kwotami (70 mld zł) to de facto strata budżetu na przejęciu środków z OFE – będzie się ona najprawdopodobniej tylko powiększała w kolejnych latach.

Nie ma dużej różnicy (pomijamy tu, jako mało istotne, kwestie typu możliwość wypłaty środków z subkonta w pewnych określonych okolicznościach w przypadku śmierci właściciela) między środkami w OFE a zapisami na koncie. Za sprawą suwaka te pierwsze i tak trafią do ZUS-u i będą podstawą do obliczenia emerytury. Tym samym przejęte 150 mld zł zostanie wypłacone emerytom, z tym że zamiast około 55 mld zł odsetek budżet zapłaci 125 mld zł (na dziś – różnica rośnie rok do roku). Biorąc pod uwagę 13., 14. i rentę wdowią, które bazują na wysokości emerytury (a ta jest wyższa za sprawą szczodrej waloryzacji subkonta), kwota ta będzie jeszcze większa. Emerytury będą więc wyższe, niż gdyby budżet nie przejął tych środków (co oczywiście przyszłych emerytów cieszy).

Omówiliśmy tylko waloryzację subkonta, podczas gdy aktualizacja zapisów na głównym koncie była jeszcze wyższa (150 proc. za dziesięć lat). Pamiętajmy, że oba konta są waloryzowane nie tylko inflacją, ale dodatkowo wzrostem PKB lub powiększeniem się funduszu płac. Powoduje to, że tempo zwiększania się zadłużenia emerytalnego rośnie szybciej, niż wynikałoby to tylko z wysokości stóp procentowych – jest to więc najdroższy dług budżetu. I jak wspominałem już wielokrotnie – jest to dług, który będzie musiał być spłacony przez kolejne – mniej liczne – pokolenie.

Jeśli przyjmiemy, że stopy procentowe są w średnim terminie mniej więcej równe inflacji, widać tu wyraźnie wpisaną w system jego hojność, jeśli chodzi o waloryzację.

Paradoksalnie, z punktu widzenia kasowego (pomijamy tu limity zadłużenia i inne czynniki, typu wpływ widocznego zadłużenia vs ukryte na wysokość stóp procentowych) budżet lepiej by zrobił, gdyby:

– zaprzestał pobierania składek emerytalnych w obecnej wysokości i wprowadził minimalną emeryturę dla wszystkich (środki zgromadzone dziś na kontach by ją oczywiście powiększały – prawa nabyte) przy jednoczesnej zmianie składki emerytalnej na ryczałtową,

– emerytury minimalne dofinansowywał z wyższych podatków, a obecne wypłaty finansował długiem,

– ewentualnie obniżył wskaźniki waloryzacji.

Nie poruszamy tu problemu emerytur dla uprzywilejowanych grup, które także przykładają się do wzrostu długu emerytalnego Skarbu Państwa. Te w wielu przypadkach także rosną szybciej niż inflacja.

Powstaje pytanie: jaki sens dziś „pożyczać” (w postaci składek ZUS-u) od obywateli środki na wypłaty dla obecnych emerytów po – za sprawą waloryzacji – stopie znacznie wyższej niż rynkowa? Korzystają na tym głównie starsze roczniki, które już i tak mają hojnie waloryzowany kapitał początkowy obliczony przed laty na bardzo korzystnych warunkach, a których emerytury i tak będą stosunkowo wysokie na tle osób dziś w wieku poniżej 40 lat. Wysokie stopy waloryzacji kont w ZUS-ie powodują dodatkowo (z czego mało kto sobie zdaje sprawę), że część osób prowadzących JDG (np. osoby młodsze, kobiety) powinna jak najszybciej zwiększyć swoją składkę w ZUS-ie ponad minimalną wymaganą przez prawo – dodatkowy koszt pobocznych składek (wypadkowa, chorobowa) zostanie w dużej części zrekompensowany przez hojną waloryzację przez lata, a w bonusie dostanie się wyższe dodatkowe wypłaty z ZUS-u w przypadkach, gdy z ubezpieczenia (np. wspomnianego chorobowego) trzeba by było skorzystać.

Obecny system emerytalny – obok rosnącego zadłużenia budżetu, to kolejne znaczne obciążenia przyszłego pokolenia. Nie widać tego w statystykach, bo dług emerytalny nie jest uwzględniany we wskaźnikach. Nie musiał do tej pory, bo przyjmujemy milczące założenie, że państwo zawsze będzie w stanie obsłużyć ten dług. Liczba Polaków będzie rosła, więc i liczba płacących składek będzie się zwiększała. Ostatnie lata przyniosły jednak odwrócenie tego trendu i podobnie jak w zakładach ubezpieczeniowych na życie, przyszły dług emerytalny powinien być może powoli uwzględniany w pełnym opisie stanu finansów państwa. Bez tego publikowany wskaźnik dług/PKB równy 55 proc. to tylko nic niemówiąca liczba.

Felietony
Co pobudzi rynek mieszkaniowy
Felietony
Finfluencer na giełdzie
Felietony
Przegląd obowiązków spółek
Felietony
Inwestycje sposobem na walkę ze zmianami klimatycznymi
Felietony
Nadzór pod nadzorem
Felietony
Młodzi inwestorzy stawiają na inwestycje zrównoważone